knieja bullet Co szumi w kniejach
Filmy
Og³oszenia
Forum dyskusyjne
Galerie zdjêæ
Opowie¶ci z kniei
Kuchnia my¶liwska
Kalendarz
Znalezione w sieci
Kynologia
Akty § Prawne
 
Strona g³ówna
 
 
 
 
 
 
Og³oszenia
login: has³o:
Zapomnia³em has³a Zarejestruj siê!
     
« Opowiadania ³owieckie

Huzar z Milickiego Potoku


" Chc±cych mieæ pieska, mia³ wnuków dziadek,
Zachciance tej sprzyja³ przypadek.
Wszak dziadek my¶liwy te¿ kocha³ pieski,
Szczeniaik by³ mi³y psotny i dziarski.
Spacery?Mia³ je dziadek; dla zdrowia co ranek"







Sta¶ Padula, z Milika - emerytowany kierowca karetki pogotowia, my¶liwym zosta³ do¶æ pó¼no, bo w 1983 r. a to z porêki dr Wac³awa Bagiñskiego, o czym pewnie zawa¿y³a zawodowa solidarno¶æ rzeczonego, bo razem stanowili zespó³ wyjazdowy karetki w Krynickim pogotowiu. A tak w ogóle to droga do my¶listwa Stasia by³a do¶æ wyboista. Pierwotnie przez kilka lat robi³ w charakterze naganiacza u W³adka Piksy w K£ „Sokó³” z Krynicy. Ten¿e W³adek Piksa by³ ³owczym w Sokole i ca³kiem na rêkê by³ mu darmowy naganiacz i cz³owiek do wszystkiego, bo Stasiu zna³ siê na ³owieckiej robocie lepiej jak niejeden cz³onek ko³a. Mieli te¿ z Piks± prawdopodobnie jakie¶ zatargi osobiste, jakie¶ psie animozje - bo Stasiu by³ te¿ namiêtnym hodowc± psów – w tym czasie niekoniecznie czystych rasowo. Fakt, faktem, ¿e Sta¶ po tych kilku latach bezowocnego kandydowania u Piksy, przy pomocy wspomnianego doktora Bagiñskiego, zosta³ przyjêty do naszego ko³a z zaliczeniem sta¿u odbywanego w Sokole. – Wtedy tak by³o mo¿na.
TAG Heuer ha celebrato il 50° anniversario della sua iconica collezione Monaco nel 2019. Dopo i primi quattro eventi,rolex replica TAG Heuer lo ha svelato in una celebrazione inebriante allo Space Plus di Shanghai.cartier replica Il quinto orologio in edizione limitata della serie è anche l'ultimo orologio ad essere rilasciato quest'anno, ed è anche la fine della serie.


W ówczesnym czasie by³em ju¿ ¶wie¿o upieczonym ³owczym, po s³u¿bowym przeniesieniu mnie ze Szczecinka do Krynicy, a ko³o bêd±ce w rozsypce nale¿a³o na powrót prawie od nowa budowaæ, st±d przyp³yw ¶wie¿ej krwi by³ konieczny.

Wracaj±c do Stasia Paduli, to nale¿y nadmieniæ, ¿e uda³ siê nam nowy cz³onek. Od samego pocz±tku aktywnie w³±czy³ siê w nurt ¿ycia ko³a, a nawet po nakazanej przez ówczesn± dyrekcjê LZD w Krynicy, rezygnacji Krzy¶ka Goszty³y z cz³onkostwa naszego ko³a, obj±³ po nim schedê pod³owczego. Staszek mia³ w sobie to co¶, co pozwoli³o mu na prawie natychmiastow± asymilacje, w¶ród – co tu du¿o mówiæ, zwa¶nionych cz³onków, ko³a, ale sz³o ku lepszemu! Mia³ te¿ – Staszek – swoich zagorza³ych wrogów, ale kto ich nie ma. Bardzo chêtnie s³u¿y³ ze swoimi pieskami w poszukiwaniu postrza³ków, a i sam potrafi³ wybornie tropiæ i dochodziæ postrzelon± zwierzynê.

Gdzie¶ w pó¼nych latach 90-tych, Sta¶ postara³ siê o cz³onkostwo nie macierzyste w³a¶nie w Sokole, a tam od pewnego czasu polowa³ i poluje nadal, Zbigniew Prawdzic- Lewicki, mieszkaniec Krakowa, który zakupi³ dzia³kê budowlan± tu¿ obok posesji Stanis³wa.
Lubi³ te¿ psy, st±d obaj, bardzo szybko znale¼li wspólny jêzyk, tym bardziej, ¿e s±siedztwo ze Staszkiem by³o na rêkê Prawdzicowi. W czasie jego nieobecno¶ci w Miliku, uczynny s±siad mia³ oko na jego posiad³o¶æ.

Pod koniec lat dziewiêædziesi±tych ubieg³ego stulecia, postanowili zakupiæ rasowego pieska, a taki w kole by³ koniecznie potrzebny- zreszt± prawo nak³ada³o obowi±zek posiadania u³o¿onego psa do pracy na farbie. Pad³o na szczeniaka posokowca bawarskiego. Znaleziono odpowiedni anons w £owcu Polskim i pewnego dnia we dwójkê pojechali pod wskazany w og³oszeniu adres. Kawa³ drogi bo a¿ w zielonogórskie. Trafili bez przeszkód. Hodowla nazywa³a siê „Gniazdo Kruków”. Wybór pad³ na suczkê o imieniu „Gajda”, która urodzi³a siê 28 marca 1993 r. o numerze zapisanym w PKR VI – 4358 i tatua¿u lewym uchu T 930. Zap³acili ile trzeba, to znaczy zap³aci³ kolega Prawdzic - Lewicki, bo tak po prawdzie to Stasia jako emerytowanego kierowcê sanitarki nie by³oby staæ na taki wydatek, chocia¿ dla psów by³ zdolny do wielu wyrzeczeñ. Psinkê zapakowali do auta i hajda z powrotem do domu. Po drodze wst±pili, na Czarny Potok w Krynicy, aby pochwaliæ siê nabytkiem. £adniutkie, t³u¶ciutkie i popiskuj±ce toto by³o. Zreszt± nic dziwnego nie tak dawno zabrano j± od matki. Zwisaj±ce i siêgaj±ce do koñca wietrznika uszy przydawa³y jej bardzo sympatyczny wyraz, jej br±zowe ¶lepka z zainteresowaniem wodzi³y po otoczeniu, a i jej wietrznik wykrywa³ nieznane dot±d, nowe zapachy. L¶ni±ce umaszczenie tzw. „czerwieñ jelenia” i nieco przyd³ugi ruchliwy i chudy ogonek przydawa³ Gajdzie nad wyraz sympatycznego wygl±du. Nowi w³a¶ciciele byli zadowoleni tym bardziej, ¿e Gajda by³a potomkiem poluj±cych rodziców. Ona te¿ mia³a stanowiæ zacz±tek nowego gniazda, gniazda z Milickiego Potoku. Nieco wcze¶niej Staszek przygotowa³ odrêbny, specjalny obszerny kojec. Gajda sta³a siê oczkiem w jego g³owie i pupilkiem jego przemi³ej ma³¿onki. Za¶ Prawdzic - Lewicki wzi±³ na siebie zadanie dostarczania karmy tej suchej i tej puszkowanej. Wszak by³ jej producentem, a i pani Stenia nie ¿a³owa³a Gajdzie przysmaków. A to mleczko, a to jajeczko no i Gajda ros³a jak na dro¿d¿ach.

Po osi±gniêciu odpowiedniego wieku -Stanis³aw zacz±³ wystêpowaæ a roli menera. Rozpoczê³o siê szkolenie a, ¿e szczeniak by³ pojêtny, to w nied³ugim czasie ³adnie chodzi³ na smyczy, choæ pocz±tkowo nie przychodzi³o to ³atwo, i co charakterystyczne u tej rasy; ci±gle z wietrznikiem przy ziemi. Posiada³a te¿ wrodzon± pasje do kopania za myszami, na co jej pan pozwala³. ¯y³a i ros³a zdrowo, chocia¿ pewnie ku zazdro¶ci innych piesków hodowanych przez Staszka. One zosta³y trochê odsuniête, ale – broñ Bo¿e- nie zaniedbane.

W miarê up³ywu czasu Stanis³aw podj±³ odpowiednie kroki , w Polskim Zwi±zku Kynologicznym celem zarejestrowania suni jako protoplastki „Gniazda z Milickiego Potoku”. Wszystko posz³o g³adko – Gajda zaliczy³a wymagane próby, co uprawnia³o jej w³a¶ciciela do zg³aszania dla klasy u¿ytkowej na wszystkich wystawach organizowanych pod patronatem FCI, (Federation Cynologique Internationale). Trzeba przyznaæ, ¿e owe „próby pracy posokowców” wcale do ³atwych nie nale¿±. Na potwierdzenie tej tezy pos³u¿ê siê Regulaminem Prób i Konkursów Pracy Psów My¶liwskich. A wiec cytujê:

W próbach pracy posokowców mog± braæ udzia³ posokowce bawarskie, hanowerskie oraz alpejskie jamniko - goñcze, które w dniu imprezy maj± ukoñczone 6 a nie przekroczy³y 36 miesiêcy ¿ycia.

Psy pracuj± pojedynczo w kolejno¶ci wylosowanych numerów startowych. Czas pracy wynosi 60 minut.

Próby przeprowadza siê wy³±cznie na „czarnej stopie”. Prace psów oceniaj± trzyosobowe zespo³y sêdziowskie.

Prace ocenia siê w ni¿ej podanych konkurencjach z ustalonymi niezmiennymi wspó³czynnikami. Psom wyró¿nionym komisja sêdziów przyznaje dyplomy I, II i III stopnia w zale¿no¶ci od uzyskanych ocen i sumy punktów, których limit zawiera tabela.

Psy nieposiadaj±ce dyplomu innych prób pracy psów my¶liwskich, podczas których sprawdzano ich reakcjê na strza³, podlegaj± temu sprawdzianowi przed przyst±pieniem do tych prób. Psy wyra¼nie lêkliwie reaguj±ce na strza³ wyklucza siê.

Tyle regulamin, ale ¿eby mo¿na by³o przeprowadziæ owe próby nale¿y wcze¶niej za³o¿yæ ¶cie¿kê tropow±. Do za³o¿enia takiej ¶cie¿ki u¿ywa siê badyli jelenia, daniela lub biegów dzika wkrêconych do specjalnych butów, lub laski. Badyle lub biegi nie powinny byæ starsze jak 3 dni. Osoba, która k³adzie trop winna byæ obca dla psa. Przy u¿yciu tych samych -badyli, biegów nie mo¿na k³a¶æ wiêcej jak trzech ¶cie¿ek. D³ugo¶æ ¶cie¿ki tropowej wynosi 600 metrów i rozpoczyna siê „z³omem kierunkowym” i na swoim przebiegu ma dwa poprowadzone pod k±tem prostym za³amania. Na jej koñcu k³adziemy zwierza, którego badyli lub biegów u¿yli¶my do po³o¿enia ¶cie¿ki tropowej. Czas le¿enia tropu winien wynosiæ od 3 – 5 godzin.

Podobnie rzecz ma siê przy „Konkursach pracy posokowców”. Ten rodzaj sprawdzenia przeprowadza siê na farbie le¿±cej minimum 12 godzin, ale nie wiêcej jak 24 godziny, drugi sposób to 4358 sfarbowany trop le¿±cy minimum 40 godzin, ale nie wiêcej jak 48 godzin, ale w tym sprawdzeniu mog± braæ udzia³ psy posiadaj±ce dyplomy z konkursu pierwszego, czyli z farb± le¿±ca 12- 24 godzin.
Praca na z
Sfarbowanym tropie, le¿±cym od 12 – 24 godz. winna trwaæ nie wiêcej jak 60 minut, natomiast na tropie le¿±cym 40 – 48 godzin maksymalnie 90 minut.

Bêd±c przy opisywaniu tych ciê¿kich dla psów sprawdzianów, nale¿y zaznaczyæ, ¿e jest jeszcze wiele innych surowo ocenianych kryteriów, ale pomiñmy je, bo nie jest moim zamiarem dos³owne cytowanie regulaminów, a tylko wykazanie jak ciê¿k± prace musz± wykonaæ mener i jego pies. Stasiu i jego – ich, Gajda wyszli z tych wszystkich prób zwyciêsko. W prawdzie – tak æwierka³y ptaszki i co bardziej zawistni koledzy - celuj±ce oceny Gajdy a pó¼niej jej potomstwa mia³y byæ niby zas³ug± samego Stanis³awa, który pracuj±c w Komisji kynologicznej OR£ w Nowym S±czu, bra³ udzia³ w przygotowaniu tras w tymbarskich konkursach, wtedy gdy wystawia³ swojego psa do konkursu. Ale fakt jest faktem Gajda przechodzi³a celuj±co wszystkie konkursy.

To wszystko jeszcze ma³o, aby móc zostaæ hodowc± i za³o¿yæ gniazdo, to pieski winny uzyskaæ pozytywne oceny w czasie wystaw, a tych winno byæ co najmniej trzy, w tym jedna miêdzynarodowa. I te przeszkody wziê³a Gajda z powodzeniem, chocia¿ sêdziowie kynologiczni dopatrzyli siê u niej pewnego feleru w anatomicznej budowie ko¶æca. Krêgos³up by³ nieco ugiêty i trochê jakby siod³aty i nie odpowiada³ w pe³ni przyjêtemu wzorcowi. Trzeba zaznaczyæ, ¿e Sekcja, Posokowców FCI skrupulatnie przestrzega tych kanonów, dbaj±c o czysto¶æ rasy.

Wreszcie zapaleñcy dopiêli swego spodziewaj±c siê – zreszt± s³usznie, ¿e owa hodowla przyniesie im nie tylko presti¿ w ¶rodowisku s±deckich my¶liwych, ale i pewne profity, a ju¿ zwrot kosztów by³ pewny, bo wielu dopytywa³o siê o szczeniaki z tej nowo za³o¿onej hodowli, no i te przepisy mówi±ce o konieczno¶ci posiadania w kole psa u³o¿onego do pracy na farbie. A i sam Stanis³aw Padula mia³ ju¿ ugruntowan± pozycjê jako wyborny tropiciel. Wszystko by³o dobrze , ale schody zaczyna³y siê od poszukiwania w³a¶ciwego reproduktora, o którego w naszych stronach by³o do¶æ trudno ale, ¿e Staszek to ch³op operatywny, to i reproduktorów znalaz³, i to z hodowli s³owackich. Zreszt± S³owacy maj± znacznie wiêksze do¶wiadczenie w tym wzglêdzie od naszej nacji. Kolega Bubula z Tymbarku, fan posokowców bawarskich, zakupi³ w³a¶nie na S³owacji rodowodowego posokowca bawarskiego, zdobywcê wielu presti¿owych nagród w konkursach krajowych jak i zagranicznych i by³ to „Dag z Kralovskiej Studnicki”.Ów wspania³y piesek nosi³ umaszczenie czerwieni jeleniej z czarn± mask±, która obejmowa³a kufê, by niezauwa¿enie przej¶æ w ow± charakterystyczn±, dla posokowców czerwieñ jeleni±. By³ te¿ piêknie zbudowany, co odpowiada³o rygorystycznym przepisom eksterieru. On to w³a¶nie bywa³ -najczêstszym ojcem szczeniaków Gajdy, z którymi to brylowa³ na tymbarskich, konkursach, ale nie tylko.

Tak siê z³o¿y³o, ¿e mój ¶redni syn mieszkaj±cy w s±siedniej klatce schodowej, da³ mi dwóch wspania³ych mêskich potomków, oznaczonych przeze mnie jako Nr 3 i 4, w kolejno¶ci; starszego Kamila i m³odszego Przemys³awa. Dla wyja¶nienia podajê, ¿e moja numeracja wnuków wziê³a siê z czysto prozaicznego powodu. Ca³e doros³e ¿ycie spêdzi³em w mundurze, gdzie wszystko musia³o mieæ swój numer, st±d i wnuki podpada³y w mój wymy¶lony niepisany rejestr, a nadawane numery by³y zgodne z dat± starszeñstwa. A wiêc: pierwszym numerem zosta³ Bartosz, drugim Rados³aw – synowie pierworodnego Arkadiusza, a po nich szli, trzeci z kolei Kamil i czwarty Przemek – synowie ¶redniego Tomasza. Nie ukrywam, ¿e mam nadziejê na dalszy rozrost rodzinnego i mêskiego klanu Pasków z Siedliszowic, ze strony najm³odszego syna Paw³a.

Nr 3 i 4 od d³u¿szego czasu molestowali rodziców o zakup pieska, zobowi±zuj±c siê do totalnej opieki, a ¿e to s± ch³opcy zrównowa¿eni, pilni w nauce, grzeczni i dobrze wychowani, to i rodzice aczkolwiek pocz±tkowo sceptyczni obiecali im, ¿e spe³ni± ich pro¶by. W tym w³a¶nie czasie, Gajda Stasia Paduli jak raz by³a szczenna, st±d delikatnie i dyskretnie kierowa³em zainteresowania syna i synowej w³a¶nie na t± rasê, spodziewaj±c siê, i nie bez przyczyny, ¿e piesek i tak trafi po pewnym czasie do dziadków. Moja ma³¿onka te¿ by³a nieco sceptyczna, ale stanowczo nie oponowa³a przeciwko zakupowi wnukom ¿ywej zabawki – jak to okre¶li³a. Koniec koñców stanê³o na tym, ¿e dziadek, czyli ja w po³owie pokryjê koszty zakupu, spodziewaj±c siê, ¿e co¶ nieco¶ u Stasia utargujê. Poprzednie szczeniaki posz³y jak przys³owiowe ciep³e bu³eczki po tysi±c z³otych sztuka. Po cichu te¿ prosi³em Staszka o powiadomienie mnie o psich urodzinach, co te¿ ten uczyni³.

Z Karty miotu Nr 0001201/45/03 wynika, ¿e urodziny szczeni±t nast±pi³y 10 lipca 2003 r. z ojca - Dag Kralovska Stadnicka i matki Gajdy z Gniazda Kruków. Urodzi³o siê piêæ szczeni±t; dwa pieski i trzy suczki o umaszczeniu czerwieni jeleniej z maskami – to po ojcu. W kolejno¶ci urodzin to: Harap tatua¿ L028 Nr metryki 2283
Huzar tatua¿ L029 Nr metryki 2284
Heksa tatua¿ L030 Nr metryki 2285
Heca tatua¿ L031 Nr metryki 2286
Huba tatua¿ L032 Nr metryki 2287
Wszystkie szczeniaki uzyska³y przydomek hodowlany” Milicki Potok „ i ten miot by³ drugim od chwili zarejestrowania hodowli.

Pieski ros³y zdrowo i nadchodzi³ czas roz³±ki szczeni±t z matk±. Porozumia³em siê z synem i synow±, – bo Ci od d³u¿szego czasu byli zasypywani jakimi¶ proszalnymi karteczkami synalków. Wyjazd po szczeniaka zaplanowali¶my na czas, kiedy wnukowie byli w szkole a to dla zwiêkszenia efektu zaskoczenia nabyciem dawno oczekiwanego pieska. Zajechali¶my na podwórko posesji Stanis³awa w Miliku. Po drodze spotkali¶my wracaj±cego z Flintem – syn Gajdy z pierwszego miotu – Staszka. Ju¿ z daleka synowa Ania zachwyca³a siê urod± Flinta, pytaj±c – czy nasz bêdzie podobny? – Bêdzie, bêdzie, odpowiedzia³em. Zajechali¶my na podwórko, a obok za siatk± dokazywa³y szczeniaki Gajdy a w¶ród nich ten nasz.
Wszed³em pierwszy za siatkê, zbli¿aj±c siê powoli do psów. Gajda nieco zaniepokojona, zje¿y³a sier¶æ, ale uspokojona przez Staszka zaczê³a przyja¼nie merdaæ swoim ogonem, a do mnie przybieg³o najmniejsze ze szczeni±t okazuj±c swoj± ¿ywio³ow± szczeniêc± rado¶æ. Wzi±³em t± ma³± t³u¶ciutk± i k³apouch± istotkê na rêce, która okaza³a siê pieskiem. – Bierzemy tego. A ten nie spodziewa³ siê, ¿e to ostatnie chwile z braciszkiem i siostrzyczkami. Nie spodziewa³a siê i Gajda, która wyczuwa³a, ¿e znowu jej szczeniak odjedzie w nieznane. Wychodz±c zza siatki ogrodzenia ca³y czas towarzyszy³a nam, cichutko popiskuj±c, a za ni±, równie¿ zaniepokojone drepta³y pozosta³e szczeniaki.
Piesek wed³ug Karty miotu mia³ na imiê Huzar, piêkne umaszczenie z ow± przecudn± czarn± mask± na twarzy, uszach i ³bie. Mia³ te¿ nienaganny ko¶ciec krêgos³upa a jego eksterier by³ celuj±cy w ka¿dym calu odpowiadaj±cy wzorcowi rasy.
A oto jak wspominaj± pierwsze chwile z Huzarkiem w domu moi wnukowie Nr 3 i 4:
Wszystko zaczê³o siê od karteczek z napisem: „Prosimy o pieska”. Jako dziewiêcio i siedmioletni ch³opcy, aby spe³niæ swe marzenia wk³adali¶my owe karteczki w ka¿de dostêpne miejsce? Rodzice znajdowali je wszêdzie: w butach, szafkach, portfelach, lodówce, ³azience i toalecie. Byli wrêcz nimi zasypywani. I w koñcu zmiêk³o im serce. Pewnego dnia, gdy wrócili¶my ze szko³y, oniemieli¶my z wra¿enia. W przedpokoju zobaczyli¶my pos³anie dla psa, a w kuchni miseczkê z wod±. Nagle naszym oczom ukaza³ siê Huzar – posokowiec bawarski. Pies z rodowodem. Niestety nie by³ to nasz wymarzony szczeniaczek kuleczka. By³ to od samego pocz±tku pies z charakterkiem, który od razu zacz±³ rozstawiaæ nas po k±tach, pokazuj±c w ten sposób, „kto tu rz±dzi”. Ale mimo tego pokochali¶my go. Dzieñ, w którym dostali¶my Huzara, by³ najszczê¶liwszy w naszym ¿yciu, chocia¿ przewróci³ do góry nogami dotychczasowy rytm dnia. Okaza³o siê, ¿e nie mo¿na zostawiaæ go samego w domu, bo, krótko mówi±c, demolowa³ nam mieszkanie. Przewraca³ szafki, kwiatki, gryz³ buty, kurtki, piloty od telewizora, wszystko, co wpad³o do jego s³odkiej i niegrzecznej mordki. Nigdy nie zapomnimy ¶wi±t Wielkiej Nocy, kiedy to po powrocie do domu zastali¶my Huzara pa³aszuj±cego nasze ¶wi±teczne smako³yki: szyneczki, kie³baski, itp. Lodówka natomiast, zamiast w kuchni, sta³a sobie otwarta w przedpokoju. Od tego dnia by³a wi±zana sznurkiem. D³ugo by pisaæ o jego wyczynach. Huzara mo¿na okre¶liæ, jako psa o wielkim temperamencie i niepokornej duszy.


W miêdzyczasie syn uczy³ Huzara podstawowych i koniecznych zasad psiego pos³uszeñstwa; chodzenia przy nodze, warowania, co niezbyt wychodzi³o niesfornemu psiakowi. Z kolei ja zabieraj±c go na spacer
Rozpoczyna³em powoln± naukê tropienia. Pocz±tkowo by³a to krótka ¶cie¿ka a raczej w³óczka, po³o¿ona z kawa³ka wonnej kie³basy. Najpierw Huzar dostawa³ kawa³eczek na zachêtê, a potem nak³ada³em go na wcze¶niej zrobiona w³óczkê. Ow± ¶cie¿kê robi³em w ten sposób, ¿e przywi±zywa³em do d³ugiego kija kawa³ sznurka na jego koñcu t± kie³basê, któr± to wlok³em po zamierzonym terenie. Pocz±tkowo by³a to zwyk³a trawiasta ¶cie¿ka, po³o¿ona na pó³ godziny przed na³o¿eniem na w³óczkê Huzara. Na pocz±tku ¶cie¿ki jak i w jej po³owie by³o ³o¿e z kawa³eczkami kie³basy, potem ¶cie¿ka skrêca³a pod k±tem prostym. Po takim ¶ladzie Huzar szed³ jak do¶wiadczony tropowiec, tym bardziej, ¿e na ³o¿ach znajdowa³ co¶ smacznego w postaci kawa³eczków kie³basy. Na zakrêcie te¿ sobie poradzi³, a ju¿ uciechy co niemiara by³o na koñcu ¶cie¿ki, z nieco wiêkszym kêsem kie³basy. Takie szczeniêce próby powtarzali¶my kilkakrotnie przy coraz d³u¿szych i trudniejszych ¶cie¿kach, a i rzecz poszukiwana mia³a znacznie os³abiony zapach. Po ka¿dej takiej próbie a wszystkie by³y udane, Huzar by³ nagradzany kilkoma groszkami suchej karmy, z czego by³ ogromnie zadowolony. Przyszed³ czas na co¶ powa¿niejszego. Zdoby³em ¶wie¿y badyl ³ani, którym to równie¿ zrobi³em w³óczkê tym razem oko³o 300 metrów z przepisowymi ³o¿ami i badylem ³ani na koñcu. Na ³o¿u wej¶ciowym Huzar by³ bardzo podniecony nieznanym mu dotychczas zapachem, ale geny rodziców da³y o sobie znaæ. Huzar ruszy³ powoli nie odrywaj±c wietrznika od ziemi, nie naprê¿aj±c d³ugiego otoku. Tylko od czasu do czasu ogl±da³ siê na mnie. Do pierwszego i drugiego ³o¿a doszed³ jak po sznurku, na zakrêcie mia³ niewielkie problemy. Obawia³em siê, ¿e zgubi³ tam trop, ale po chwili ponownie go z³apa³ i ju¿ bez przeszkód dotar³ do pozostawionego badyla. Obw±cha³ go, pomerda³ ogonem, przysiad³ na zadzie, wzniós³ kufê do góry i dal g³os. Z rado¶ci uca³owa³em t± psinê i nagrodzi³em go ca³± gar¶ci± ulubionych groszków suchej karmy.


Przyszed³ czas na farbê. Zdoby³em ca³± pó³ litrow± butelkê farby jelenia byka, nieco j± rozrzedzi³em aby nie skrzep³a i poszed³em nak³adaæ typow± ¶cie¿kê, na przepisowej d³ugo¶ci w do¶æ trudnym górskim i lesistym terenie . Porozumia³em siê ze Staszkiem Padula najlepszym menerem w okolicy i ten poradzi³ mi abym na³o¿y³ Huzara na farbê po sze¶ciu godzinach od chwili po³o¿enia ¶cie¿ki. Trochê mia³em tremê, bo to przecie¿ nie w³óczka z kawa³ka smacznej kie³basy, ani te¿ niewiele d³u¿sza w³óczka jeleniego badyla. Ta ¶cie¿ka zbli¿ona ju¿ by³a do rzeczywisto¶ci, w której byæ mo¿e przyjdzie pracowaæ Huzarowi. £o¿e wej¶ciowe obficie zaznaczy³em farb± jelenia i z niepokojem czekam na efekty pracy naszego m³odego posokowca.

Nadszed³ czas prawdy. Na³o¿y³em Huzara na prawie wyschniêt± farbê, któr± ten d³ugo obw±chiwa³, i ruszy³. Pocz±tkowo powoli z rozwag± odnajdywa³ krople farby, a to na trawie, a to nisko na krzaczku i tak bez najmniejszych problemów doszed³ do drugiego ³o¿a, które znów dok³adnie obw±cha³, le¿a³o te¿ tam nieco sier¶ci z sukni jelenia i z zainteresowaniem ruszy³ dalej. Prawid³owo pokona³ zakrêt, zszed³ nad brzeg potoku , nad którym by³ po³o¿ony oko³o 50 metrowy odcinek ¶cie¿ki, wyszed³ z nad potoku i dalej ju¿ bez problemów dotar³ do ostatniego ³o¿a. Dosta³ sowit± nagrodê z ulubionych groszków suchej karmy.

Zbli¿a³ siê czas pierwszych w ¿yciu Huzara prób polowych, organizowanych przez wspania³ego, rozmi³owanego kynologicznie my¶liwego i le¶nika mgr in¿. Bogdana Paw³owskiego z K£ „Hubert” w Tymbarku. On to by³ prekursorem organizowania prób polowych dla posokowców i tropowców w Tymbarku na bazie i w obwodzie swojego ko³a. Zreszt± z tego ko³a wywodzi siê prawie ca³a Komisja Kynologiczna OR£ w Nowym S±czu, a Paw³owski z Bubul± - w³a¶cicielem ojca Huzara stanowi± jej trzon, a co najwa¿niejsze chc± i potrafi± to robiæ. Staszek Padula ma ten zaszczyt i te¿ czynnie uczestniczy w pracach tej komisji. Z tej racji przyj±³ na siebie obowi±zek ostatecznego przygotowania Huzara do tych prób sam wystawiaj±c Gwinta, brata Huzara z poprzedniego miotu. W pobli¿u swojego domostwa po³o¿y³ typow± próbn± i bardzo trudn± ¶cie¿kê tropow±, wiod±c± meandrami potoku przez górê i w±wóz. Gwint Staszka bêd±c ju¿ do¶wiadczonym tropowcem nie mia³ problemu z pokonaniem tej trudnej ¶cie¿ki. Obawia³em siê o Huzara, ale na³o¿ony na pierwsze ³o¿e , po dok³adnym sprawdzeniu zapachu ruszy³ wolno do przodu. Ja podk³adaj±c Huzara nie widzia³em nic. ¯adnej nawet przyschniêtej kropelki farby, ale, orientowa³em siê po znakach, które Staszek zostawi³ na drzewach. Huzar szed³ dobrze, a¿ do przepisowego zakrêtu, gdzie jak mi siê wydawa³o zgubi³ trop. Na³o¿y³em go ponownie- regulamin dozwala – i znowu z³apa³ trop, by doj¶æ do ostatniego ³o¿a. Ucieszy³em siê bardzo i znowu obfita nagroda dla równie zadowolonego Huzara. Tego samego dnia na podwórku, na zaro¶niêtej wysok± traw± posesji Prawdzica, Staszek zrobi³ w³óczkê skór± z dzika, i w tym wypadku Huzar doszed³ do niej jak po sznurku, i po doj¶ciu, powtórzy³a siê ta sama sytuacja, co z badylem jelenia z przed kilku tygodni. Huzar zje¿ony, po obw±chaniu usia³ na zadzie i da³ gruby nie s³yszany jeszcze u niego g³os. Znowu moja wielka rado¶æ, a i Staszek Padula jako hodowca by³ niezmiernie dumny z potomka swojej Gajdy. Wtedy to te¿ pierwszy raz od rozstania ze swoim gniazdem jako szczeniak Huzar odwiedzi³ swoja matkê, która co tu du¿o mówiæ poczêstowa³a zdolnego, ale jeszcze rozwydrzonego m³odo¶ci± synalka k³apniêciem k³añcami w bark. By³o to chyba do¶æ bolesne, bo Huzar ju¿ jej nie dokucza³, a i Gwint pokaza³ rozpieszczonemu braciszkowi gdzie jego miejsce. No có¿ - takie s± odwieczne psie prawa, i ka¿dy musi znaæ swoje miejsce w szyku. Nie to, co my Homo sapiens!

Skompletowa³em dokumenty konieczne do przedstawienia komisji konkursowej w Tymbarku. Przewodniczy³ jej wybitny kynolog, sêdzia,
Znawca i zdeklarowany fanatyk psów rasy posokowiec bawarski pan F±fara z Rybnika.

W dniu konkursu bardzo wcze¶nie rano zajecha³em swoj± ³ad± do Milika by zabraæ Staszka Padulê i jego Gwinta, po czym ju¿ udali¶my siê do Tymbarku a raczej do Pod³opienia, gdzie K£ „Hubert” mia³o swoja posiad³o¶æ a na niej piêkn± willê my¶liwsk±. Celowo nie piszê „ domek my¶liwski”, bo to uw³acza³oby ogromnemu wysi³kowi cz³onków ko³a w³o¿onemu w powstanie swojej wielofunkcyjnej siedziby spe³niaj±cej wszystkie kryteria willi.

Jeste¶my na miejscu, przedstawiamy konieczne papiery. Huzar zosta³ przyjêty do prób polowych. Wylosowa³em trzeci numer startowy. Pocz±tkowo czu³ siê trochê nieswojo, bo jego pobratymcy czynili nieco rwetesu charakterystycznego psiej nacji. Nast±pi³a pierwsza faza prób to znaczy od³o¿enie psa, które polega na tym, ¿e pozostawia siê go w danym miejscu daj±c komendê „zostañ” . W tej konkurencji dopuszcza siê przywi±zanie pieska, ale ten nie mo¿e wstawaæ, wyrywaæ siê itp. Ma spokojnie siedzieæ w pozostawionym miejscu. Na wszelki wypadek przywi±za³em Huzara do krzaka – chocia¿ próby od³o¿enia zalicza³ doskonale - nakazuj±c mu zostaæ a sam odszed³em do¶æ daleko i schowa³em siê tak aby mnie nie widzia³. Obecny przy tej konkurencji jeden z sêdziów odda³ strza³ obserwuj±c od³o¿one psy i ich zachowanie. Huzar wyszed³ z tej próby zwyciêsko. Nawet siê nie poruszy³, a pewnie i nie mrugn±³ swoim ¶licznym br±zowym ¶lepiem. Próba zosta³a zaliczona celuj±co. W czasie powrotu na miejsce zbiórki obs³uga zawodów przenosi³a ¶wie¿± skórê dzika specjalnie przystosowan± do tego rodzaju zawodów i przypadkowo zatrzymali siê na naszej drodze. Huzar zje¿y³ siê rzuci³ siê w kierunku fantoma a z gard³a wydobywa³ charcz±cy gruby szczek, szczek jakiego jeszcze u niego nie s³ysza³em. No – pomy¶la³em, ucieszony. Z tego szczeniaka co¶ bêdzie !

Przysz³a nasza kolej na ¶cie¿kê tropow± i tutaj pope³ni³em b³±d, poprosi³em Staszka aby w moim zastêpstwie jako bardziej do¶wiadczony mener poprowadzi³ Huzara. Owszem, Huzar natychmiast podj±³ trop i prowadzi³ jak po sznurku, ale odwraca³ siê w stronê prowadz±cego go Stanis³awa i pewnie bêd±c zaniepokojony moj± nieobecno¶ci± mia³ problemy z obraniem w³a¶ciwego kierunku na drugim ³o¿u, ale naprowadzony przez prowadz±cego ponownie z³apa³ w³a¶ciwy trop i ju¿ bez przeszkód doprowadzi³ do ostatniego ³o¿a , gdzie zachowa³ siê zupe³nie prawid³owo. Po doj¶ciu do dzika i obw±chaniu tuszy w tym wypadku skóry – usiad³ na zadzie i zacz±³ g³osiæ owym grubym i nieco charcz±cym g³osem. Gdyby nie to ma³e uchybienie na drugim ³o¿u, Huzar zdoby³ by Dyplom I-go stopnia, a tak zapracowa³ z nawi±zk± na Dyplom II-giego stopienia. Jak na szczeniaka to i tak ogromny sukces. Jest te¿ faktem, ¿e dosta³o mi siê nieco od do¶wiadczonego Staszka Paduli, który orzek³, ¿e To ja zawali³em a nie Huzar, ale i On, jako hodowca by³ zadowolony, bo jego Gwint – starszy brat Huzara wygra³ te zawody.
I od tego to czasu Huzar sta³ siê pe³nowarto¶ciowym psem my¶liwskim.

Jako, ¿e Huzar jest posokowcem bawarskim wyj±tkowej urody a przy tym psem ju¿ statecznym, m±drym i posiadaj±cym osi±gniêcia w polu, to te¿ zosta³ upatrzony przez mojego kolegê z ko³a na ojca szczeniaków jego suni, maj±cej du¿± domieszkê krwi posokowca. Trochê w duchu oponowa³em, bo to nieco skundlona narzeczona , bo to czysto¶æ rasy, ale niech i on czyli Huzar spróbuje nieco mi³o¶ci tym bardziej, ¿e w okresach cieczki stawa³ siê niezno¶ny. Zgodzi³em siê. Umówili¶my siê, ¿e przyjedzie po mnie samochodem - na ten czas czasowo by³em bez samochodu – my wybierzemy siê na ma³e polowanie a Huzar zostanie zamkniêty z suni± w stodole. Jak ustalili¶my tak i zrobili¶my? Huzarowi w to graj. Nawet nie pamiêta³ o swoim w³a¶cicielu, nie reagowa³ na komendy – gdzie mu tam we ³bie skoro narzeczona by³a gotowa oddaæ mu swoja ³apê. Para zosta³a zamkniêta w stodole a my na polowanie, które jak to w wiêkszo¶ci wypadków bywa skoñczy³o siê obserwacj± zjawisk przyrody. Wrócili¶my po oko³o trzech godzinach, kolega wypu¶ci³ pieski, Huzar tym razem natychmiast mnie zauwa¿y³ i z rado¶ci± zacz±³ mnie witaæ. Poczu³em od niego intensywny i okropny zapach gnij±cej kiszonki, której zbiornik znajdowa³ siê w³a¶nie w stodole, a pieski w nim w³a¶nie odbywa³y wesele. Kolega nie przywi±zywa³ do tego zbytniej uwagi, gdy¿ jego suczka mia³a swoje miejsce na podwórku w budzie, natomiast nasz Huzarek – panisko, czêstokroæ na fotelu lub kanapie. – No, bêdzie uciecha w domu – pomy¶la³em, jak ten zapaszek zostanie rozniesiony po klatce i mieszkaniu. Ale nie ma rady- znowu intensywnie my¶lê, co zrobiæ. – Nic tylko natychmiastowa k±piel – my¶lê, chocia¿ Huzar wcale tego nie lubi, ale innego wyj¶cia nie bêdzie. Kolega odwo¿±cy mnie i psa do domu zrozumia³, ¿e sytuacja jest trochê niezrêczna, st±d przeprasza³ mnie, ¿e o tym dole z kiszonk± to on zapomnia³, bo inaczej zamknêliby¶my psy gdzie indziej. – Nie ma sprawy- odpowiedzia³em. No i sta³o siê jak przewidywa³em. ¯ona by³a „zachwycona” i choæ zapach nie przypomina³ „Chanel Nr 5”, ani nawet” Pani Walewskiej”, to przygotowa³a k±piel – tam, przygotowa³a. Odkrêci³a tylko kran a ja wsadzi³em opieraj±cego siê ³apami Huzara do wanny i nawet siê nie rozbieraj±c siê z my¶liwskiego uniformu, zacz±³em szorowaæ pieska, przy u¿yciu du¿ej ilo¶ci psiego szamponu. Doprowadzi³em go nieco do porz±dku, ale taki zmokniêty wygl±da³ ¿a³o¶nie. Wytarli¶my go do sucha, ale gdzie tam ¶mierdzia³ nadal. Dopiero ponowna dok³adna k±piel, pozwoli³a na neutralizacje tego przykrego zapachu. W ten to sposób Huzar zosta³ ojcem ca³kiem ³adnych szczeniaków, które urodê odziedziczy³y po ojcu.

Opisuj±c psie igraszki w zbiorniku z kiszonk± dla byd³a przypomnia³ mi siê zabawny epizod z synkiem siostry mojej ma³¿onki, która to wraz z mê¿em mieszka³a i pracowa³a w PGR Bia³czyn na Warmii i Mazurach. Pewnego roku w czasie urlopu odwiedzili nas ca³± rodzin±. Mieszkali¶my wtedy w Zielonym Garnizonie, na czy¶ciutkim i ukwieconym osiedlu. Ich synek Rafa³ mia³ chyba z piêæ latek , by³ nadzwyczaj rozwiniêtym, gadatliwym, sympatycznym i nieco urwisowatym dzieciakiem. Posiada³ te¿ zmys³ obserwacji otoczenia. Pewnego razu w czasie rodzinnych pogaduszek, siedz±cy na pod³odze, po powrocie z podwórka, rezolutny Rafa³ek, powa¿nie stwierdza: u cioci to fajnie –„ kisonka nie ¶mierdzi”. Szwagrostwo nieco oniemia³o, ale fakt by³ faktem. Na drodze dojazdowej do ich bloków mieszkalnych, i to ca³kiem blisko, by³y w³a¶nie silosy z kiszonk±, która wydziela³a niesamowity zapach, a jeszcze jak wia³ sprzyjaj±cy wiaterek …No i ¶miechu z tej „kisonki” trafnie u¿ytej, jako przyk³ad, by³o, co nie miara. Po k±pieli Huzara, dla czê¶ciowego udobruchania ma³¿onki przypomnia³em o tym, fakcie, który korzystnie wp³yn±³ na nasz± obronê. Moj± i psa, – czyli nasz± - ma siê rozumieæ.

Nastêpnego dnia po tych przymusowych i d³ugich k±pielach Huzarek puszczony luzem na spacerze, znalaz³ co¶ gnij±cego i wytarza³ siê dok³adnie, chc±c zabiæ zapach wczorajszych zabiegów balneologicznych. I znowu by³a konieczna k±piel, st±d zapobiegawczo przez kilka dni, Huzar grzecznie za¿ywa³ spacerów na d³ugim otoku i choæ ma³¿onka by³a przeciwna obecno¶ci piesków w mieszkaniu na drugim piêtrze a Huzar jest naszym pierwszym psem, to ju¿ wie, ¿e pies nie ka¿demu tak samo macha ogonem.

Jeden z tuzów beletrystyki ³owieckiej pisa³ cyt.” Nigdy nie patrzy³y na ciebie oddane, mi³uj±ce psie oczy?. Wierz mi, ¿e zakochana dziewczyna nie przeka¿e tyle uczucia wzrokiem, co pies. ¦miejesz siê, to siê ¶miej ! Ja pozostanê przy swoim.” Kon. cyt. A ja to potwierdzam!!!

p.pasek
autor: gwintowka
Wydrukuj Wydrukuj

 
O nas kontakt Kontakt reklama Polityka prywatno¶ci Reklama strona g³ówna Strona g³ówna
Copyright © 2002 - 2024 knieja.pl.