knieja bullet Co szumi w kniejach
Filmy
Og³oszenia
Forum dyskusyjne
Galerie zdjêæ
Opowie¶ci z kniei
Kuchnia my¶liwska
Kalendarz
Znalezione w sieci
Kynologia
Akty § Prawne
 
Strona g³ówna
 
 
 
 
 
 
Og³oszenia
login: has³o:
Zapomnia³em has³a Zarejestruj siê!
     
« Opowiadania ³owieckie

13 grudnia inaczej


Cz.1. „Historia pewnego odyñca”.

Brakowa³o jeszcze godziny do pó³nocy, gdy chc±c towarzyszyæ trzem lochom musia³ wyj¶æ na otwarty teren kukurydzianego ¶cierniska. Kilkana¶cie warchlaków czyni³o straszny harmider walcz±c o ka¿d± znalezion± resztkê kolby kukurydzy. Lochy pragn±c zaspokoiæ g³ód nie przejmowa³y siê zbytnio tym ha³asem, fukaj±c na postrach lub uderzaj±c z wyczuciem gwizdem niesforne potomstwo i odpêdzaj±c je od siebie. Dwa przelatki mia³y za to istne piek³o z m³odszym rodzeñstwem, które jednocz±c swoje si³y i atakuj±c z kilku stron jednocze¶nie krad³o spod gwizdów przelatków smakowite kêsy. Na nic zda³y siê próby odpêdzenia którego¶ z nich, bo w tym czasie pozosta³e ogo³aca³y pole. Warchlaki szala³y na ca³ego w obrêbie watahy, jednak ¶wiadome niebezpieczeñstwa trzyma³y siê z daleka od odyñca.

Ci±g³y kwik i chrumkanie irytowa³y go tym bardziej, i¿ znacz±co zag³usza³y odg³osy lasu. A w lesie - wiadomo – kto nie wie co siê wokó³ niego dzieje, ten nara¿a siê na niebezpieczeñstwo. W zasadzie, na co dzieñ polega³ na swym najlepszym sprzymierzeñcu – wêchu, ale i s³uch traktowa³ jako wa¿ne ¼ród³o informacji o otaczaj±cym go ¶wiecie. Ma³o to razy us³ysza³ szczêk bezpiecznika i w ostatniej chwili salwowa³ siê natychmiastow± ucieczk±? A ta ostatnia sytuacja, gdy zbyt szybki ruch my¶liwego spowodowa³ g³o¶ny, nienaturalny w lesie, szelest daj±cy has³o do ucieczki? Tylko szybko¶ci reakcji zawdziêcza to, ¿e dzi¶ ca³y i zdrowy mo¿e buchtowaæ na polu. A ile razy wyczu³ odwiatr od my¶liwego, który zlekcewa¿y³ zasady podchodu? Tak – mieszanina wêchu, s³uchu i szybkiego refleksu to podstawa receptura na d³ugie dzicze ¿ycie.

Teraz ³api±c, mimo chodem, silny pó³nocny wiatr nios±cy nietypow± na tê porê roku wilgoæ - zamiast grudniowego mro¼nego i rze¶kiego powietrza - nie odebra³ ¿adnych niepokoj±cych sygna³ów. Zacz±³ penetrowaæ ¶ciernisko w nadziei znalezienia pozosta³o¶ci po kukurydzy…

Powoli wraca³ mu apetyt. Ca³y ostatni miesi±c spêdzi³ na mi³osnych igraszkach ze starszymi i m³odszymi loszkami. Na jedzenie nie mia³ czasu - hormony buzowa³y powoduj±c, ¿e rzuca³ siê w wir „dziczego wesela” i trwa³ w nim bez opamiêtania przez kilka tygodni. Ci±g³a aktywno¶æ, czuwanie i bronienie loch przed konkurentami z dnia na dzieñ uszczupla³y jego si³y. Tak - walki by³y szybkie, ostre, pe³ne furii. Tych gwa³townych i bezpardonowych dziczych potyczek stoczy³ przez ten miesi±c kilkadziesi±t (nie licz±c straszenia s³abszych rywali). Tylko dziêki swej sile, szybko¶ci i do¶wiadczeniu z poprzednich lat zawdziêcza swe panowanie nad watah±. Jego rozmiary, mimo utraty kilkudziesiêciu kilogramów wagi budzi³y respekt rywali. Potê¿na klatka piersiowa przechodz±ca w silny kark musia³a robiæ wra¿enie. Do tego ten silny i odporny na razy gwizd z wyra¼nie widocznym orê¿em, który zostawi³ ¶lady na kilku przeciwnikach. Tylko jeden z oponentów – siwy, stary, kulej±cy na tyln± rapetê odyniec zza Bytyñskiego jeziora, który chcia³ spróbowaæ szczê¶cia po tej stronie w±wozu, okaza³ siê wymagaj±cym rywalem. Pragn±³ powróciæ i zaj±æ pierwsze, zajmowane kiedy¶, miejsce w¶ród okolicznych odyñców. Chcia³ przypomnieæ sobie jak to jest … Braki kondycyjne Kuternoga nadrabia³ zabójcz± technik±, która momentami budzi³a, nie tylko podziw, ale i przestrach naszego bohatera, który paruj±c silne ciêcia do¶wiadczonego szermierza od³upa³ sobie kawa³ek lewej szabli.

Emocje z ka¿dym dniem opada³y, zacz±³ odczuwaæ zmêczenie i potrzebê regeneracji. Towarzystwo watahy znosi³ z coraz mniejsz± cierpliwo¶ci±. W zasadzie lada dzieñ opu¶ci jej towarzystwo. Instynkt podpowiada mu, ¿e koñczy siê ten burzliwy okres i nadchodzi czas samotnego przemierzania lasów i pól.

Powróci do tych praktyk, w czasie których zrêcznie unika³ nocnych my¶liwskich pu³apek. Mo¿e trzeba bêdzie znów b³ysn±æ szablami w obronie przed z³aj± psów my¶liwskich na polowaniu zbiorowym?
Pewnie ten zajad³y jagdterrier, który tak nieopatrznie przeceni³ swoj± mo¿liwo¶ci, skutkiem czego ciêty potê¿nym - ale i równie szybkim ruchem - wzlecia³ w powietrze, d³ugo bêdzie omija³ samotne odyñce. Mo¿e znów siê uda zmyliæ lub zaskoczyæ niespotykanym, dziczym fortelem ³owcê, który potem bêdzie wspominaæ jak blisko by³ szczê¶cia?

Tak – legendy, szczególnie legendy o odyñcach rosn± z ka¿dym rokiem, z ka¿dym sezonem ³owieckim i dzia³aj± na wyobra¼niê okolicznych my¶liwych. A czy to mówi± o jednym dziku, czy o kilku, nie ma znaczenia – zawsze widywany jest pojedynczo … Ka¿de ³owisko ma takiego swojego
„poniemieckiego dzika”, dzika legendê, dzika wielkiego jak „szafa trzydrzwiowa”, starego, cwanego i ostro¿nego. Dzika, o którym wszyscy skrycie marz± …

Wiatr przybiera³ na sile i szybko przesuwa³ nisko przelatuj±ce chmury, zza których bi³a po¶wiata ksiê¿yca. By³o widno, ale i na tyle szarawo, by do¶wiadczony odyniec móg³ za³o¿yæ, i¿ jest bezpieczny. Pod lasem, z którego wyszed³ z watah± kukurydzisko by³o zaorane. Dalej, w g³êbi pól rolnicy jeszcze nie zd±¿yli tego zrobiæ. W tamtym - w³a¶nie – kierunku zaczê³a przesuwaæ siê wataha. ON cz³apa³ na przedzie pilnuj±c bacznie, by zachowaæ mo¿liwie najwiêkszy dystans od g³o¶nych warchlaków i kieruj±c siê prostopadle do wiatru. Teraz trochê podje¶æ, nabraæ si³, odzyskaæ kondycjê przed zim± …

By³ ju¿ ponad 150 m od lasu, gdy nagle targn±³ nim straszny ból, a po chwili us³ysza³ odg³os wystrza³u. Odruchowo obróci³ siê wokó³ w³asnej osi zamierzaj±c biec w kierunku lasu i sp³oszonej watahy, gdy po kilkunastu metrach pod¶wiadomie zawróci³ ³agodnym ³ukiem i pogalopowa³ w kierunku pól. Zatrzyma³ siê po chwili z trudem ³api±c oddech. Poczu³ uderzenie drugiej kuli … potem ¶wiat³a, posokowiec i cisza …


Cz.2 - „Historia pewnego polowania …”

Korzystaj±c z zaproszenia £ukasza, wybra³em siê na dzicze polowanie przy pe³ni ksiê¿yca. Wspania³y teren, ¶wietne dzicze ostoje i niedawne jeszcze, obszerne zasiewy kukurydzy napawa³y optymizmem. Jedynie obawa opadów deszczu rzuca³a cieñ na warunki wyprawy, choæ prognozy speców z TV by³y nie najgorsze.

Na my¶liwskiej kwaterze zastali¶my 3 innych my¶liwych, którzy polowali ju¿ od 2 dni, ze zmiennym szczê¶ciem.
Wieczorne wyj¶cie na pola zaplanowane by³o na osiemnast±. Koledzy, którzy mieli dalej na swoje stanowiska pojechali samochodem, a my metod± tradycyjn±, czyli „z buta”. Przeszli¶my oko³o 300m lustruj±c co chwila pola. W pewnym momencie doszli¶my do wniosku, ¿e jeszcze jest zbyt ciemno. Z moj± lunet± trzeba poczekaæ, a¿ Ksiê¿yc wzniesie siê wy¿ej i nabierze blasku. Wracamy do kwatery.
Na ³owieckich pogaduchach czas nam szybko min±³, gdy wrócili trzej my¶liwi, przywo¿±c jednego przelatka. Wspólna kolacja (przy kawie) i z odrobin± nalewki up³ynê³a wyj±tkowo szybko. Czas, koledzy, czas do lasu! My z £ukaszem idziemy wreszcie na ³owy, pozostali my¶liwi (zmêczeni trudami trzydniowego polowania) zostaj± na kwaterze – chc± odpocz±æ przed jutrzejszym powrotem do domów.

Wiatr wia³ jak opêtany. Nios±c na ramieniu kniejówkê s³yszê momentami, jak wiatr gra w lufie ¶rutowej. Kawa³ek drogi – w poprzek wiatru idziemy razem. £ukasz, jako gospodarz wskazuje drogê, ja drepczê za nim. Jest du¿o ja¶niej, ni¿ wieczorem. Za godzinê pó³noc. Zapowiada siê fajne polowanie. Gdyby jeszcze tak nie wia³o … Co to siê cz³owiekowi we ³bie poprzestawia, ¿e siê t³ucze nocami po polach i lasach? Dwa stare ch³opy, zamiast siedzieæ w mi³ym towarzystwie przy drinku w sobotni wieczór, w³ócz± siê po nocy próbuj±c nogê zwichn±æ. Szkoda gadaæ …

W pewnym momencie £ukasz wskazuje mi na horyzoncie ambonê przy m³odniku, na której mam zasi±¶æ. Odleg³o¶æ oko³o 400 m, mo¿e dalej. Zaczynam kombinowaæ, jak tu podej¶æ maj±c wiatr wiej±cy prosto w plecy, czyli w kierunku ambony i miejsc, z których prawdopodobnie wyjd± dziki?
Postanawiam i¶æ równolegle do m³odnika, ale polem - w odleg³o¶ci oko³o 250m. Pozwoli mi to na zostawienie nieska¿onego moim zapachem terenu. Z nó¿ki na nó¿kê, nie spiesz±c siê, idê zaoranym kukurydziskiem, obserwuj±c ¶cianê m³odnika oraz praw± stronê pól. Do ambony mam jeszcze oko³o 200m, muszê tylko podej¶æ pod tê górkê, a pó¼niej skrêcê prostopadle do m³odnika i bêdê ju¿ spokojnie móg³ marzn±æ na ambonie. W tej chwili widzê zza górki tylko kabinê ambony – muszê jeszcze kilkadziesi±t kroków zrobiæ i bêdê naprzeciw ambony.

Kontrolny przegl±d lornetk± wzd³u¿ ¶ciany m³odnika i zamieram w bezruchu, a serce zaczyna waliæ. Widzê za ambon± czarne sylwetki kilku dzików, po chwili dok³adniejszej obserwacji widzê te¿ rude warchlaki i dwa przelatki. Wataha odbija spokojnie od ¶ciany m³odnika penetruj±c pole. Kieruj± siê w kierunku wsi, czyli dojd± do momentu, gdy dostan± ode mnie wiatru. Do ambony nie mam szans dotrzeæ. Po chwili namys³u i ocenie odleg³o¶ci zmierzam w prawo, by unikn±æ zdradzenia mojej obecno¶ci przez wiej±cy w plecy wiatr. Zdejmujê plecak i przyklêkam na nim. Zaczynam dok³adniejsz± obserwacjê watahy. Kilka loch, 2 przelatki, rudych nie liczê ( i tak s± w ci±g³ym ruchu), w pewnym oddaleniu – bli¿ej mnie samotny du¿y, pojedynek. Po g³owie ko³acz± siê ró¿ne my¶li – od rado¶ci, po zdenerwowanie i pewne obawy. Ju¿ zamierza³em siê podnie¶æ i podej¶æ jeszcze kilkana¶cie metrów, gdy zauwa¿y³em, ¿e wataha idzie w moim kierunku. W lornetce widzê wyra¼nie sylwetki dzików – tu nie mo¿e byæ pomy³ki. S± i id± w moim kierunku. Nadal klêczê i przymierzam siê do strza³u. Widoczno¶c w lunecie troszkê gorsza, bo jednak parametry ma s³absze, no ale widaæ. Prowadzê pierwszego dzika w lunecie, tego odyñczyka, mo¿e wycinka … Rêcê drêtwiej± – odk³adam broñ od ramienia, opieram stopk± o glebê i czekam. Reszta watahy idzie za tym pierwszym. Jeszcze chwila. Raptem stwierdzam, ¿e widzê dziki bardzo dok³adnie go³ym okiem – ju¿ czas, trzeba siê decydowaæ! Powoli podnosze broñ i biorê w krzy¿ odyñca. Idzie prosto w moim kierunku, wiêc nie mogê strzelaæ – zbyt wiekie ryzyko postrza³u, ¿adnych gwarancji skutecznego strza³u. Na moje szczê¶cie dzik skrêca w swoj± lew± stronê pokazuj±c mi tym samym praw± komorê. Zd±¿y³ zrobiæ jeszcze 3 kroki, nim wypali³em.

Wataha siê zakot³owa³a i ca³e towarzystwo rzuci³o siê pêdem do lasu! Strzelany przeze mnie dzik równie¿! Jednak po kilkunastu metrach zacz±³ zawracaæ i robi±c woltê pobieg³ w g³±b pól. Ju¿ nie patrzê na resztê dzików – pewnie i tak dopad³y ju¿ m³odnika. Prze³adowuj±c broñ ¶ledzê odyñca, by zapamiêtaæ gdzie siê po³o¿y. Jego reakcja po strzale potwierdza skuteczno¶æ strza³u i zwiastuje szybki koniec. Raptem stan±³. Obróciwszy siê w jego kierunku i nadal klêcz±c, staram siê umie¶ciæ krzy¿ na jago sylwetce. Po chwili widzê tylko b³ysk w lunecie, dzik jakby siê pod ziemiê zapad³ … Nie widzê nigdzie, by ucieka³. Prawdopodobnie pisze testament. Prze³adowujê kolejny raz broñ i w skupieniu nas³uchujê, choæ wiatr zag³usza wiêkszo¶æ odg³osów.

Teraz do g³osu dochodz± emocje. Czy na pewno le¿y? Jaki to dzik? Jak jest daleko? I¶æ, czy nie i¶æ sprawdziæ? Mimo zimnego wiatru, czujê, ¿e zrobi³o mi siê gor±co … Do najbli¿szego drzewa kilkaset metrów. Czekam. Przyszed³ sms – to £ukasz „strzela³e¶?”. Oddzwaniam i mówiê, co jest grane. Ustalamy –choæ £ukasz namawia mnie bym poszed³ sprawdziæ – ¿e dzwonimy po kolegów z kwatery. Zawsze to jakie¶ wsparcie … Po pó³godzinnym oczekiwaniu widzê ¶wiat³a samochodu. ¦wiecê komórkami, by mnie dostrzegli. Jad±. Okre¶lam kierunek, gdzie jak mi siê wydawa³o powinien dzik le¿eæ i samochód powoli rusza w tamtym kierunku, ja idê obok z za³adowan± i gotow± do strza³u broni±. Pies wypuszczony z samochodu nie bardzo wie o co chodzi, bo ci±gle idziemy z wiatrem. W pewnym momencie co¶ siê podnosi z resztek kukurydzianych ³odyg. Nie czekaj±c na ucieczkê lub atak, oddajê strza³ ³aski. Dzik ga¶nie jeszcze przez chwilê … Odczekujemy kilka minut, by go nie niepokoiæ. Koledzy id± pierwsi – chc± zobaczyæ do czego strzela³em i dlaczego ich od sto³u oderwa³em. Rozlega siê szmer uznania nad wspania³ym orê¿em.
Die Uhr setzt das ikonische Design der klassischen Taucheruhr aus dem Jahr 1965 fort und verfügt über die einzigartigen ?Bubble Mirror“-Details. Der Grund für den Namen ?Bubble Mirror“ liegt darin, dass der Oberfl?chenspiegel eine gewisse Krümmung der Spiegeloberfl?che aufweist durch den Pressvorgang. Auch die verschraubte Krone besteht aus Edelstahl,replica breitling was die Wasserdichtigkeit der Uhr wirkungsvoll verbessert. Um die Bronze der Lünette aufzugreifen, ist das schwarze Zifferblatt mit roségoldenen PVD-Zeigern und -Skalen ausgestattet und strahlt einen warmen Retro-Stil aus. Das Datumsanzeigefenster ist auf 6 Uhr eingestellt und erweitert die Uhr um praktische Funktionen. Das gesamte Schwarz-Gold-Farbschema ist sehr hell. Das braune Lederarmband mit einer Dornschlie?e aus Edelstahl rundet den Retro-Stil ab. Diese Replika-Taucheruhr aus Bronze der Serie 65 ist mit einer Oris733-Automatikuhr mit einer Gangreserve von 38 Stunden ausgestattet.replica rolex Die Unterseite der Uhr weist ein dichtes Bodendesign auf, in das das Vintage-Emblem von Oris eingraviert ist. Einerseits schützt es die innere Sicherheit des Uhrwerks und die wasserdichte Tiefe kann 100 Meter erreichen; Andererseits ist es auch sehr erinnerungswürdig.


Podchodzê spokojnie ju¿ do dzika ... u moich stóp le¿y jeden z dotychczasowych w³adców okolicznych pól i w±wozów – wspania³y, czarny nadbytyñski odyniec. Mo¿e jeden z tych legendarnych …?

Po godzinie s³ychaæ strza³ z kierunku gdzie polowaæ mia³ £ukasz. Dzwoni. Strzela³ do samotnego, du¿ego dzika, którego reakcja wlewa nadziejê w nasze serca, sugeruj±c ¶miertelny postrza³. Dzik wpad³ do bukowego lasu nie daj±c szans na ponowny strza³. Poszukiwania nastêpnego dnia nie trwa³y d³ugo – poka¼ny wycinek okaza³ siê pierwszym tak du¿ym dzikiem £ukasza. Wierzê, ¿e nie ostatnim!
autor: mariusz34
Wydrukuj Wydrukuj

 
O nas kontakt Kontakt reklama Polityka prywatno¶ci Reklama strona g³ówna Strona g³ówna
Copyright © 2002 - 2024 knieja.pl.