knieja bullet Co szumi w kniejach
Filmy
Og³oszenia
Forum dyskusyjne
Galerie zdjêæ
Opowie¶ci z kniei
Kuchnia my¶liwska
Kalendarz
Znalezione w sieci
Kynologia
Akty § Prawne
 
Strona g³ówna
 
 
 
 
 
 
Og³oszenia
login: has³o:
Zapomnia³em has³a Zarejestruj siê!
     
« Opowiadania ³owieckie

W±wozy


Piêkne uroczysko za Draw±, od niepamiêtnych lat ulubione miejsce zasiadek na grubego zwierza Józia F.
W±wozy polodowcowe ci±gn±ce siê prawie od drogi Barnimie-Jelonek a¿ do bagien, gdzie, co roku maj± swoje siedlisko ¿urawie.
Je¼dzili¶my tam czêsto razem, Józek siada³ zawsze na pieñku pod krzywa sosn±, ja te¿ mia³em swój pieniek na skraju w±wozów, bli¿ej uroczyska "orle".

W pobli¿u w±wozów krzy¿owa³y siê szlaki wêdrówek grubego zwierza, zawsze tutaj spotykali¶my dziki i jelenie.
To tutaj, obserwuj±c szybuj±ce pary bielików, s³uchali¶my zawsze o tej samej porze jak¿e mi³ego dla my¶liwego ucha, klangoru ¿urawi.
W czasie rykowiska rycza³o na w±wozach, co najmniej po kilka mocnych byków, w±wozy i mnie dostarczy³y wielu ³owieckich emocji.
Jest bardzo ciep³y grudzieñ okres huczki, siedzê sobie na swoim pieñku, obserwujê przeciwleg³y brzeg w±wozu poro¶niêty sosnowym m³odnikiem, wyra¼nie dochodz± stamt±d odg³osy dziczego wesela, ale na razie nic nie widzê.

A jednak s±, miêdzy sosenkami migaj± sylwetki dzików, odleg³o¶æ nie wielka, na szeroko¶æ w±wozu, no mo¿e ze sze¶ædziesi±t kroków sk³adam siê i czekam, z sosenek wychyli³ siê na czyste spory dzik, mierzê na komorê.
Po strzale dzik ostro rusza w dó³ w±wozu i pod górê prosto na mnie, oprawiaæ nie zd±¿ê, uciekaæ nie mam gdzie, zreszt± wszystko dzieje siê b³yskawicznie, dzik przelatuje prawie ocieraj±c siê o mnie i pada martwy dwa kroki od pieñka.
Po och³oniêciu z wra¿enia, na strach nie by³o czasu, patrosz±c stwierdzam strza³ prosto w serce.

***

Koniec rykowiska, dewizowcy ju¿ wyjechali, teraz obaj z Józiem samotnie siedzimy na w±wozach, ka¿dy na swoim pieñku.
Pocz±tek pa¼dziernika jest bardzo ciep³y, trwa jeszcze babie lato, w lesie sucho grzybów nie ma, nikt w dzieñ zwierzy nie niepokoi, b³oga cisza tylko para bielików majestatycznie szybuje nad bagnami pewnie wypatruj± ³ysek, a mnie coraz bardziej bierz drzemka.
Wstajê, wiêc ze swojego pieñka, przeci±gaj±c siê widzê, ¿e na grubym drzewostanie w kierunku ¿urawich bagien spokojnie ¿eruj±c w podszytach przemieszcza siê chmara jeleni, przez szk³a lornetki obserwujê byka, s³abego szóstaka.
Sk³adam siê z wolnej rêki, bo jelenie s± w ci±g³ym ruchu, to bêdzie trudny strza³ miedzy drzewami, jednak ci±gnê lunet±, byk zlewa mi siê z pniami, ale jest ma³a luka, strzelam i byk pada w ogniu.
Przychodzi Józek i pomaga mi patroszyæ, szybko robi siê ciemno, zabezpieczam tuszê przed lisami, wracamy do Barnimia, rano na zej¶cie przyjedziemy Jasia "erk±".
Rano Józek strzela piêknego dziesi±taka, który po strzale wpada prosto do bajorka, we trzech ledwo wyci±gnêli¶my go na brzeg.

***

W 1975 roku w czasie rykowiska, z Józefem spotkali¶my siê w Barnimiu z sympatycznymi Poznaniakami, Fredem i Stefanem.
Pogoda jednak by³a wybitnie grzybowa, ciep³o i do tego, co dziennie si±pi³ drobny kapu¶niaczek.
Tabuny miejscowych grzybiarzy, a szczególnie sobotnio niedzielne wycieczki, ¿e Szczecina, skutecznie wyp³oszy³y wszelakiego zwierza z jego mateczników.
Byki milcza³y jak zaklête, chmary jeleni pochowa³y siê gdzie¶ w ma³ych ¶ródpolnych remizach, bo jedynie tam mog³y zaznaæ trochê spokoju.
Przez kolejne trzy dni, w czasie rannych i popo³udniowych zasiadek nikt z nas nie spotka³ ani jelenia ani dzika.
W ostatni niedzielny poranek bardziej z rozpaczy ni¿ w nadziei spotkania czego¶ pod lufy, pojechali¶my za Drawê na „wydzielony”
Józef jak zwykle na ulubione w±wozy, Fred, ¿e Stefanem na „Orle”, a ja pilnowa³em Zatomskiej drogi.
Jeszcze po ciemku na piaszczystej drodze zacz±³ siê ruch, jak co najmniej na Alei Wojska Polskiego w Szczecinie i to w godzinach szczytu.
Zrezygnowany stan±³em pod roz³o¿ystym bukiem na skraju przepad³ej sosnowej uprawy i z nudów liczy³em przeje¿d¿aj±ce samochody.
Im bardziej siê rozwidnia³o, tym ruch stawa³ siê mniejszy, ale za to w lesie zaczyna³y siê okrzyki grzybiarzy.
Niespodziewanie z m³odnika wyskoczy³a na uprawê m³oda ³ania, zatrzyma³a siê na ¶rodku i nerwowo strzyg±c ³y¿kami, nas³uchiwa³a nie parlamentarnych odg³osów grzybowej czeredy.
Jeden osobnik szczególnie siê wyró¿nia³, przera¼liwie wrzeszcz±c, co chwilê, Fraaneek, Fraaneek.
Strza³ do stoj±cej ³ani by³ czyst± formalno¶ci±, zrobi³a przepisow± rakietê i z ³omotem wpad³a w sosnowy m³odnik.
Po strzale wrzaski na chwile przycich³y, by jednak za moment, wybuchn±æ ze zdwojon± energi±, a osobnik wo³aj±cy Franka wrzeszcza³ jakby go ¿ywcem, ¿e skóry obdzierali.
£ania strzelona idealnie na komorê, pad³a na skraju m³odnika, patrosz±c s³ysza³em wyra¼nie, ¿e wrzeszcz±cy „dzikus” zbli¿a w moim kierunku.
Kiedy Go, tak ca³y czas wrzeszcz±cego zobaczy³em, z dziesiêæ metrów od m³odnika, to z ufarbowanymi po ³okcie rêkami i sztucerem na ramieniu ostro ruszy³em w Jego kierunku. I teraz ja na ca³e gard³o wrzasn±³em, no chod¼ tu ³ajzo, bo Franka to ju¿ wypatroszy³em.

Reakcja by³a piorunuj±ca, wyra¼nie podchmielony m³ody osobnik, z histerycznym wrzaskiem, raatunkuuu morduj±, ostrym sprintem rzuci³ siê w gêsty m³odnik, s³ychaæ by³o tylko szybko oddalajace siê trzaski ³amanych ga³êzi. Kiedy ca³± historiê opowiedzia³em kolegom, najpierw ze ¶miechu trzymali siê za brzuchy, a pó¼niej jednak mówi±c, e chyba lejesz wodê, zaczêli mi nie dowierzaæ?.
Moj± opowie¶æ uwiarygodni³ jednak Józef, który by³ najbli¿ej mnie i s³ysza³ histeryczne wrzaski wystraszonego amatora grzybów
autor: busiekptok
Wydrukuj Wydrukuj

 
O nas kontakt Kontakt reklama Polityka prywatno¶ci Reklama strona g³ówna Strona g³ówna
Copyright © 2002 - 2024 knieja.pl.