knieja bullet Co szumi w kniejach
Filmy
Og³oszenia
Forum dyskusyjne
Galerie zdjêæ
Opowie¶ci z kniei
Kuchnia my¶liwska
Kalendarz
Znalezione w sieci
Kynologia
Akty § Prawne
 
Strona g³ówna
 
 
 
 
 
 
Og³oszenia
login: has³o:
Zapomnia³em has³a Zarejestruj siê!
     
« Opowiadania ³owieckie

Na gêsi


Druga po³owa listopada, jesienna szaruga, deszcz zacina, a porywy wiatru przyginaj± drzewa do samej ziemi, to wymarzona pogoda na gêsi.
Rozmawiam przez telefon z Wojtkiem £, s± gêsi siadaj± na Jeziorze Moryñ, ¿eruj± na pegeerowskich oziminach, umawiamy siê na pi±tek po po³udniu w mieszkaniu u Anatola.

Meldujemy siê z W³odkiem P, a Maciek i Wojtek ju¿ na nas czekaj±. Po serdecznym powitaniu z gospodarzami i góralskiej herbacie, pitej na stoj±co jedziemy na zloty nad jezioro Moryñ.

W powietrzu tabuny gêsi w ci±g³ym ruchu, podchodzimy pod ¶ciernisko peluszki, która wcze¶nie skoszona piêknie odbi³a, w³a¶nie nad ni± gêsi tasuj± siê jak w kotle.

Zajmujemy stanowiska pod krzakami, gêsi lataj± bez przerwy jedne siadaj± inne siê podrywaj±, wszyscy strzelamy widzê efekty s±siadów spu¶cili po kilka sztuk u mnie na razie same pud³a.

Ale i na mnie nisko ci±gnie nie wielki klucz, wytrzymujê, szykuj± siê do siadania, kiedy widzê wios³a dwa szybkie strza³y do dwóch ostatnich, rado¶æ nie opisana dublet spadaj± jak kamienie robi siê szybko ciemno wracamy na kwaterê.

W my¶liwskim hoteliku sam gospodarz czeka na nas z kolacj±, jest tradycyjny pieczony ba¿ant pod wy¶mienit± dobrze wystan± dereniówkê "niebo w gêbie". Rano skoro ¶wit jeste¶my nad brzegiem jeziora, siedzi setki gêsi, rozstawiamy siê, co kilkadziesi±t kroków pod drzewami. Wczesnym brzaskiem zaczynaj± siê podrywaæ pierwsze klucze, koledzy ju¿ strzelaj±. Z za ¶ciany drzew nadlatuj± i na mnie i tak przez kilkana¶cie minut jeden za drugim, wystrzela³em pó³ pasa amunicji. Przychodz± Wojtek z Maækiem, idziemy podnosiæ na ¶ciernisko nasze gêsi jest tego czterna¶cie sztuk twierdz±, ¿e piêæ to moje nie jestem taki pewien, ale je biorê.
Idziemy do W³odka szuka po ¶ciernisku szóstej gêsi, po chwili aportuje j± Maæka wy¿e³. My¶liwski dom pañstwa £, by³a to klasa sama w sobie, godna lepszego pióra ni¿ moje. Niestety wczoraj z Józiem i Stasiem K, na przy ko¶cielnym cmentarzu w Witnicy uczestniczyli¶my w ostatniej drodze naszego przyjaciela Anatola.
ap-rep.longsleevesweddinggowns.com

¯egnali¶my wielkiego Polaka, ¿o³nierza, który nigdy nie z³o¿y³ broni, dzia³acza spo³ecznego i ³owieckiego, przede wszystkim, prawego cz³owieka.
¯egna³o Go setki wiernych przyjació³ i znajomych, prostych ludzi, dla których nie jednokrotnie w ciê¿kich chwilach by³ dobroczyñc±. Przy d¼wiêkach my¶liwskich rogów do krainy wiecznych ³owów odszed³ "Wielki £owczy". Mam nadziejê, ¿e Maciek teraz po ¶mierci ojca pokusi siê na sagê o rodzinnym gnie¼dzie.

***
Gêsia pogoda utrzymuje siê przez ca³y tydzieñ, z Kaziem G, zasiêgamy jêzyka u znanego gêsiarza Maæka P, który w podnieceniu informuje nas, ¿e w Starej Rudnicy tabuny gêsi, w dzieñ ¿eruj± na oziminach w NRD, a na noc zlatuj± na odrzañskie rozlewiska po naszej stronie.

Teraz te tereny stanowi± zamkniêty rezerwat ptasi, ale wtedy siê tam polowa³o bez ograniczeñ. W sobotê po pracy jedziemy we trzech Maciek, Kazio i ja, mamy odstrza³y z Maæka ko³a przy Politechnice. Ju¿ w okolicach Cedyni na polach i w powietrzu tysi±ce gêsi i tak do samej Rudnicy.
Zaje¿d¿amy na podwórko do miejscowego cz³onka ko³a, a zarazem stra¿nika wodnego, opowiada nam z wielka precyzj± o gêsich obyczajach, wiadomo któ¿ mo¿e byæ lepiej poinformowany. Jedziemy na ³±ki nad odrzañskie, ustawiamy siê pod drzewami i czekamy. Nagle pociemnia³o, nad Odr± od strony niemieckiej nadlatuj± nie kluczami, a falami dziesi±tki tysiêcy gêsi, wystrzeliwujê ca³y pas amunicji, gêsi przestaj± tak nagle lecieæ jak zaczê³y, s³ychaæ ich ciche gêganie na rozlewiskach, koniec przedstawienia.

Sam podnoszê piêæ gêsi, a pana Maæka wy¿e³ jeszcze dwie, jak na moje umiejêtno¶ci to dobry wynik. Kazik wraca z trzema gêsiami, mówi, ¿e kilku nie podniós³, przy latarkach z psem podnosimy jeszcze dwie. Maciek to absolutny rekordzista, nie s³ysz±cy od dziecka, ale z sokolim wzrokiem i refleksem jak Winnetou ma na rozk³adzie, podniesionych dwadzie¶cia gêsi, jak On to zrobi³?. Wracamy na skromn±, ale jak¿e przytuln± kwaterê Maæka, ¿ona stra¿nika czêstuje nas gor±c±, pachn±c± skwarkami wiejsk± kapust± z grochem, tak± kapustê jada³em tylko u mamy. W nastêpnym tygodniu pogoda siê wyra¼nie poprawi³a, jest s³onecznie, ale wiatr w dalszym ci±gu sztormowy.

***

Prowadzê posiedzenie Zarz±du Ko³a, w przerwie Józek mówi mi na ucho: mam informacjê od kolegi R z Kamienia pomorskiego, ¿e na wyspie Wolin ¿eruje tysi±ce gêsi.

Krótka decyzja jedziemy i w pi±tek po po³udniu razem z Wirkiem meldujemy siê w "dewizówce" u Genia P, kolega, R, ju¿ nas oczekuje. Jedziemy na pola w okolice Kamienia , zajmujemy stanowiska pod drzewami w odleg³o¶ci oko³o dwie¶cie metrów od szosy Szczecin-Kamieñ. Widzimy siê nawzajem a, nad nami ci±gn± dosyæ wysoko klucze gêsi, lataj± w obie strony nad zalew i z powrotem w kierunku pól. Stoimy i patrzymy, pierwszy strzela Mirek, najm³odszy gor±ca krew, stare wyrachowane repy czekaj±, po co siê b³a¼niæ przy ¿ó³todziobie, ale Mirka gê¶ spada Mu prawie pod nogi.
A co ja gorszy, mój "Merkel" zaraz im poka¿e, nadlatuje klucz, dwa szybkie strza³y i dwa pud³a. Smutno patrzê za odlatuj±cym kluczem, naraz jednak jedna gê¶ za³amuje lot, odbija od klucza i twardo l±duje przy samej szosie, my¶lê rado¶nie nie jest tak ¼le, niech siedzi podniosê j± przy zej¶ciu ze stanowiska.

Szos± do Kamienia jedzie ci±gnik z przyczepami, naraz zatrzymuje siê i kierowca zaczyna po ¶ciernisku pogoñ za moj± gêsi±, widzê jak z kurtk± w rêce rzuca siê jak bramkarz na ziemiê, niesie moj± gê¶ do ci±gnika i odje¿d¿a, smacznego kolego wybawi³e¶ mnie ze skubania.
Wracamy na le¶niczówkê tylko z gêsi± Mirka, jutro na wyspê Wolin na przyleg³e do zalewu kukurydz iska.replica rolex

Jeszcze o szarówce zajmujemy stanowiska w pasku nie zebranej kukurydzy tu¿ nad zalewem. Wiemy, ¿e s± gêsi, bowiem z nad wody dochodzi do naszych uszu ich ciche rozchawory. Szybko siê rozwidnia, niebo bezchmurne wieje lekka bryza, ci±gi nie s± rewelacyjnie. Gêsi lataj± wy³±cznie ma³ymi grupkami po kilka ptaków i to wysoko, strza³ów oddajemy nie wiele. Wychodzimy z kukurydzy, ale o dziwo ka¿dy z gêsi± na trokach, tylko Mirek dumnie w obu rêkach niesie dwa gêsiory, po piêknym dublecie upad³y mu pod nogi, jednak, co to znaczy m³ode oko. Przy samochodzie broñ chowamy do futera³ów i popijamy s³awny koktajl Prezesa, zimna ¶mietana, ma¶lanka i le¶ne jagody zmiksowane ze spiritusem.


autor: busiekptok
Wydrukuj Wydrukuj

 
O nas kontakt Kontakt reklama Polityka prywatno¶ci Reklama strona g³ówna Strona g³ówna
Copyright © 2002 - 2024 knieja.pl.