|
W stodole"My¶liwy swej chc±c dogodziæ chuci, Strzelbê sw± wiern± na ramiê zarzuci³, Podkasawszy ko¿ucha ciep³ego po³y, Na zasiadkê szed³ do pañstwowej stodo³y, Tam sianka amator te ³owy ukróci³" Zim± na prze³omie lat 1983/84 koledzy poluj±cy w okolicach ³anu i Dzielca zauwa¿yli zwiêkszon± aktywno¶æ wilków. Tu i ówdzie znajdowano resztki zar¿niêtych jeleni, sarn i dzików. Prawie na ka¿dym tropie jeleniowatych by³ po³o¿ony trop wilków . Postanowili¶my co¶ zrobiæ z tym powa¿nym problemem. Urz±dzimy w pobli¿u stoj±cej z dala od ludzi i tu¿ przy samej granicy Pañstwa, ogromnej POHZ-towskiej stodole , nêcisko dla wilków, a w tej¿e wygodn± zasiadkê na kostkach magazynowanego tam siana .Jak postanowili¶my tak i zrobili¶my Z zasiadk± nie by³o ¿adnego problemu , bo nawet deska w facjacie stodo³y by³a jak raz oderwana, co dawa³o widok na ostêpy w kierunku granicy pañstwa, a stamt±d w³a¶nie przychodzi³y wilki? Uformowanie samej zasiadki by³o przys³owiow± pestk± .Stodo³a by³a pe³na. Wystarczy³o zwyk³e prze³o¿enie i u³o¿enie kostek siana wed³ug w³asnego widzimisiê i zasiadka gotowa. Problem by³ tylko z padlin±, ale koledzy mieli przecie¿ znajomo¶ci w POHZE-cie .Obiecano nam, je¿eli tylko zdarzy siê jaki¶ upadek bydlêcia to natychmiast nas o tym powiadomi±, a my wska¿emy tylko miejsce jego wy³o¿enia. Zrobi± to nawet bezp³atnie. Je¿d¿± przecie¿ po kiszonkê i siano, to zaci±gn± nam badan± weterynaryjnie padlinê we wskazane miejsce. Nied³ugo po tym pad³ im leczony antybiotykami byczek, i jak obiecali tak zrobili ! Powiadomiono nas o tym. Jeden z kolegów wskaza³ miejsce wy³o¿enia i obielone pad³o bydlêcia , po kilkuset metrowej w³óczce stanowi³o zacz±tek nêciska. Na jednym z grudniowych polowañ zbiorowych w Mrokowcu, jeden z naganiaj±cych sta¿ystów spostrzeg³ na ponowie, bardzo ¶wie¿e tropy nied¼wiedzia o czym, powiadomi³ prowadz±cego polowanie .Inny z Kolegów tego samego dnia spostrzeg³ na rosn±cym przy samej drodze ¶wierku odart± pazurami korê a przy pniu równie¿ ¶lady nied¼wiedzia .Tydzieñ wcze¶niej marucha zjad³ nam po³owê postrzelonego przez Jacka B. dzika , którego doszed³ szybciej jak Jacek . Mieli¶my trochê stracha ale i buñczuczno¶ci nieobcej przecie¿ naszej nacji. Polowanie zakoñczyli¶my o czystych lufach bez dalszych przygód zwalaj±c niepowodzenie na karb cierpi±cego na zaburzenia snu nied¼wiedzia. Jako¶ tak w ¶rodku tygodnia wybrali¶my siê z koleg± na wieczorn± zasiadkê. Kolega zasiad³ nad ziemniaczyskiem odwiedzanym przez dziki , ja natomiast wybra³em komfort przygotowanej zasiadki w stodole na sianie, spodziewaj±c siê odwiedzin wilków , przy darowanej tuszy byczka . Ksiê¿yc dochodzi³ do pe³ni , jasno o¶wietlaj±c za¶nie¿ony ¶wiat . Knieja w zimnym blasku ksiê¿yca wygl±da³a bajecznie. Ot rzek³by¶, powiêkszony cudowny trójwymiarowy obraz Fa³ata , ograniczony nieco dziur± w facjacie . By³o niezbyt mro¼no, bezchmurnie i prawie bezwietrznie to i wytrzymaæ mo¿na by³o kilka godzin, kontempluj±c piêkno zimowej przyrody. Umówili¶my siê na spotkanie o pó³nocy . Podchodz±c mozolnie-bo te 120 kg ¿ywej wagi to nie przelewki- do stodo³y, zauwa¿y³em na ¶niegu liczne ¶lady butów jakby pozostawione przez jednego cz³owieka .By³y te¿ ¶lady sanek z szerokimi p³ozami, ale na ten czas nie analizowa³em przyczyny ich powstania. By³y to niech sobie bêd± – pomy¶la³em, drapi±c siê do naszej zasiadki . By³o jeszcze widno ,gdy rozlokowa³em siê w zacisznej gawrze. Z³ama³em dryling , sprawdzi³em czy lufy s± czyste – by³y -lufê kulow± za³adowa³em czeskim ciê¿kim S&B o kalibrze 7 x 65 R, a g³adkie grubym ¶rutem, sprawdzi³em lunetê- pomy¶leæ, ¿e by³a to ma³a czwórka Zeissa .Acha niektórzy twierdz± ,¿e ten kaliber kuli nie daje farby. Faktycznie nie daje gdy czysto spud³ujê , ale wtedy to ja jeszcze nie pud³owa³em .Sprawdzi³em te¿ przez lornetkê miejsce wy³o¿enia padliny . By³a ale ca³kowicie przysypana ¶niegiem , bez jakiejkolwiek o¶lady wokó³ niej i to trochê mnie zaniepokoi³o wydaj±c siê nieco dziwnym .Tyle ³adnego i m³odego miêska a tu nie ma na nie amatorów .Co jest - pomy¶la³em? Siedzê nadal z nadziej± ,nie obc± ¿adnemu my¶liwemu, ¿e to mo¿e dzisiaj , mo¿e zaraz ,a mo¿e przed pó³noc± pojawi siê oczekiwany zwierz . Zapada³ wczesny grudniowy wieczór. Wraz z kolejnym sprawdzaniem przedpola w szk³ach lornetki – te¿ Zeiss- i nasyceniem zmys³ów piêknem przyrody , emocje nieco opad³y .Na przedpolu nic siê nie dzia³o . Ale tylko na przedpolu , bo za sob± od wej¶cia do stodo³y us³ysza³em wyra¼ne sapanie i powolne wspinanie siê t± sam± drog± po kostkach siana , w moim kierunku . Nie powiem ! Strachliwy nigdy nie by³em , ale tym razem ciarki po plecach mi przelecia³y. Co robiæ ? I co, lub kto to jest ? Gonitwa my¶li ! Stodo³a tu¿ przy granicy , a s³ysza³o siê od czasu do czasu o czynnym przemytniczym szlaku ze S³owacji, w³a¶nie w pobli¿u stodo³y , no i te ludzkie ¶lady przy wierzejach . Nic tylko przemytnicy – pomy¶la³em , albo to ów nied¼wied¼ którego tropy spotkali¶my przed paru dniami, mo¶ci sobie gawrê – byle nie on – pomy¶la³em . To co¶, lub kto¶ w dalszym ci±gu jakby wyci±ga³o kostki siana i zrzuca³o na dó³ . Opanowa³em siê nieco – mam przecie¿ broñ a i kolega niezbyt daleko , to w razie czego … Postanowi³em sprawdziæ w czym rzecz. Przygotowa³em latarkê a i dryling uj±³em w najwygodniejszej pozycji do strza³u i za¶wieci³em w kierunku tych niepokoj±cych odg³osów. W ¶wietle latarki rozpozna³em niedu¿ego wzrostem, pochylonego nad kostk± siana cz³owieka, który o¶wietlony, zacz±³ przera¼liwie krzyczeæ. By³ pewnie równie zaskoczony jak ja. Facet pospiesznie zjecha³ z góry siana i tyle go widzia³em. Moje wezwania do zatrzymania siê nie da³y rezultatu . Na spokojnie pomy¶la³em – przemytnik to chyba nie by³ , bo a¿ tak by siê nie przestraszy³. Ucieka³by po cichu. A wiêc kto przy zdrowych zmys³ach, noc±, ³azi po stodole oddalonej od ludzkich siedzib kawa³ drogi – ba drogi, to przecie¿ kawa³ za¶nie¿onego zbocza góry – no chyba ¿eby by³ my¶liwym , bo ten i bez owych zmys³ów polezie tam ,gdzie go nie posiano. Na ten czas moja zasiadka siê zakoñczy³a. Pewnie i wilki musia³yby byæ pozbawione onych, zdrowych zmys³ów, ¿eby przyj¶æ do padliny po takim rwetesie. Zjecha³em po sianie t± sam± drog± co ów osobnik i powoli uda³em siê w kierunku kolegi. Zasygnalizowa³em mu swoje przybycie , opowiedzia³em moj± przygodê , no i sprawa siê wyja¶ni³a .Kolega wiedzia³ o tym ,¿e jeden z mieszkañców pobliskiej wsi nie gromadzi³ karmy na zimê dla swoich kilku owieczek i kiedy one z g³odu zaczê³y ogryzaæ cetynê jode³ i ¶wierków- hodowa³ je w sposób ekologiczny, w stanie wolnym chocia¿ pewnie nie zna³ tego okre¶lenia - wtedy bra³ sanki na szerokich p³ozach i udawa³ siê do POHZE-towskiej stodo³y po siano jak po swoje ,chocia¿ z za³o¿enia by³o pañstwowe . A co!!! Za pañstwowe ponoæ grzechu nie by³o ! Padlina wywiezionej ja³ówki do wiosny nie zosta³a tkniêta zêbem i dziobem drapie¿nika . Musieli¶my j± g³êboko zakopaæ . Prawdopodobn± przyczyn± jej ignorowania przez drapie¿nego zwierza i ptactwo, by³a choroba i podawanie bydlêciu du¿ej ilo¶ci leków. Po tym do¶wiadczeniu ju¿ nie korzystali¶my z tego rodzaju prezentów. A wilki wysz³y nam z obierzy przy nastêpnym polowaniu zbiorowym zostawiaj±c na linii ³adnego basiora. By³ to jedyny wilk strzelony w naszym kole, w trzydziestoletniej wówczas historii ko³a. Po tym incydencie wilki, na jaki¶ czas wynios³y siê z naszych uroczysk a i marucha, pewnie wymo¶ci³ sobie zaciszn± i ciep³± gawrê bo ju¿ tej zimy jego tropów nie spotkali¶my. Gwintówka autor: gwintowka
Wydrukuj
| |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
|