knieja bullet Co szumi w kniejach
Filmy
Og³oszenia
Forum dyskusyjne
Galerie zdjêæ
Opowie¶ci z kniei
Kuchnia my¶liwska
Kalendarz
Znalezione w sieci
Kynologia
Akty § Prawne
 
Strona g³ówna
 
 
 
 
 
 
Og³oszenia
login: has³o:
Zapomnia³em has³a Zarejestruj siê!
     
« Opowiadania ³owieckie

¯a³obny klangor ¿urawi


Zbli¿a³ siê koniec sierpnia 2008 r. a tym samym dobiega³ koñca nasz -ju¿ trzeci z kolei pobyt w uroczyskach obwodu nr 55 dzier¿awionego przez WK£ nr 298 „Knieja” w Jarominie, i jak zwykle zmusza³ nas do pewnych przygotowañ. Andrzej przegl±da³ i pucowa³ samochód ,my z dr Wac³awem powoli czy¶cili¶my broñ i pakowali swoje - te potrzebne jak i niepotrzebne- bambetle , które zawsze zabierali¶my. Byli¶my przekonani, ¿e bêd± do czego¶ przydatne w tych spartañskich warunkach, tam pod kasztanami na koñcu maleñkiej zachodniopomorskiej starej wsi Waniorowo – pierwsze wzmianki o nazwie tej wsi pochodz± z 1316 r. , zamieszka³ej przez przesympatycznych mieszkañców.

Nie, nie by³y do niczego przydatne – niepotrzebne bambetle, ma siê rozumieæ - i tylko zawadza³y zajmuj±c miejsce w baga¿ach, ale te¿ stale by³y zabierane no bo nu¿ … W tych smutnych przygotowaniach do naszego wyjazdu towarzyszy³ nam ON - legendarny ³owczy „Kniei” ,serdeczny i jedyny w swoim rodzaju Przyjaciel, koneser, smakosz i wytrawny znawca problematyki ³owiectwa i sztuki my¶liwskiej, mój przewodnik po zawi³ych meandrach owej sztuki ,cz³owiek darzony ogólnym szacunkiem ; Zdzis³aw WILK.

Owo pakowanie sz³o nam jako¶ niemrawo. Niby wiedzieli¶my gdzie i co ma byæ zapakowane, ale gdy wydawa³o siê,¿e ju¿ jest wszystko dobrze u³o¿one to okazywa³o siê,¿e to mia³o byæ nie tu gdzie jest, a to gdzie jest, mia³o byæ tu gdzie go nie mia³o byæ ; wtedy znowu rozpakowanie i ponowne przepakowanie . Szczególnie mnie to przygotowanie do odjazdu jako¶ nie sz³o .A tak w ogóle to by³o jako¶ tak nostalgicznie. Niby pogoda piêkna, ale to ju¿ widoczny schy³ek lata . Z którego¶ z kasztanów dochodzi³ têskny , wabi±cy g³os grzywacza, a od czasu do czasu dawa³o siê s³yszeæ g³uche pacniêcie .To dojrza³e spadaj±ce owoce kasztanów zwiastowa³y nieuchronny koniec lata . Na rozleg³ych po³aciach uprawnych pól, królowa³y maszyny siewne daj±ce pocz±tek ¿ycia rzepakom. Poraz ostatni tego lata obejmowa³em wzrokiem niby zwyczajne i jakby nieco monotonne obszary uprawnych pól, ale dla mnie , piêkne , bogate i go¶cinne rewiry 55-tki. audemars piguet replica

Hen na wprost widoczna i pochylona ze staro¶ci ale ci±gle czynna ambona numer siedemna¶cie, z której dozna³em nie tylko wielu sukcesów , ale i wielu nie obcych przecie¿ ka¿demu my¶liwemu, doznañ estetycznych. Nieco wcze¶niej szesnastka postawiona w miejscu wybranym przez my¶liwych znaj±cych swoj± profesjê. Z osiemnastki rozci±ga³ siê widok na topolow± i hen na kasztanow± miedzy którymi rozci±ga³y siê podmok³e ”³±ki” poro¶niête w swoich niedostêpnych dla cz³owieka miejscach ,oczeretem i pl±tanin± ³ozy w których tylko dziki i ptactwo znajdowa³o swój bezpieczny dom . A nieco z ty³u w kierunku g³êbokiego rowu melioracyjnego na którym okrakiem sta³a wygodna ambona , mog³e¶ trafiæ na poro¶niêty brzoz± , kruszyn± i innymi -le¶nymi zaro¶lami piaszczysty wzgórek z o¶mioma oknami czynnej nory rodziny borsuczej .

Zdzis³aw te¿ przesta³ ¿artowaæ z tego pakowania, i siedzia³ jaki¶ taki osowia³y , popijaj±c piwo z Piotrem Buniowskim , który przez te , nasze krótkie letnie pobyty, by³ ca³y czas z nami. Nic zreszt± dziwnego , bowiem w³o¶ci na których posadowiono „Hubertówkê” stanowi³y jego w³asno¶æ a po przej¶ciu na emeryturê jego syna który z sympati± równ± ojcowskiej , akceptowa³ my¶liwych „Kniei” i dodatkowo trzech starszych panów z po³udnia kraju, nie mówi±c ju¿ o przesympatycznych Paniach Buniowskich - ¿onie Pana Piotra i ich synowej. To One wspomaga³y nas w sprawach kulinarnych , z serca u¿yczaj±c nam ze swego ogródka warzywnego koniecznych do przyrz±dzania posi³ków warzyw - a to odrobinê soli ,cukru , a to tarki do ziemniaków a to jajko i tysi±c innych rzeczy.

Pamiêtam jak dzi¶ ¶wiête oburzenie Pana Piotra i jego ma³¿onki kiedy to w sklepie w Gryficach zakupili¶my kilka kilogramów ziemniaków.Jak mogli¶my? Wszak ziemniaki rosn± tu¿ obok. Tak to bardzo poczciwi i uczynni ludzie . Pamiêtam te¿ jak dzi¶ , sta³± dba³o¶æ Pani Buniowskiej o porz±dek i stale ¶wie¿e kwiaty przed kapliczk± ¶w. Huberta ufundowan± przez My¶liwych „Kniei” z inicjatywy mojego Przyjaciela Zdzis³awa Wilka.
W³a¶nie, tego lata Zdzis³aw postanowi³ wykonaæ generalne porz±dki wokó³ kapliczki i w jej wnêtrzach. Tak siê jako¶ z³o¿y³o, ¿e o³tarzyk z figurk± Matki Boskiej Fatimskiej to oczko w g³owie mojego Przyjaciela. W³a¶nie temu wizerunkowi Matki Boskiej , Zdzis³aw oddawa³ szczególny ho³d , szacunek i umi³owanie, zawdziêczaj±c Jej – jak mówi³ – ocalenie po ciê¿kim postrzale w czasie polowania. Owa nisza Matki Boskiej Fatimskiej aczkolwiek szczelnie zaszklona wype³ni³a siê pajêczynami i resztkami jakich¶ owadów. To samo dzia³o siê przy p³askorze¼bie ¶w.Huberta, a wszystkie zainstalowane tam ¿arówki by³y przepalone. Ochoczo zaanga¿owa³em siê do tej pracy i po nied³ugim czasie wnêtrza kapliczki by³y czyste, o¶wietlenie czynne a u podnó¿a znowu pojawi³y wielokolorowe kwiaty z przydomowych ogródków p.Buniowskiej i jej s±siadek. Wieczorem za¶ zap³onê³y znicze . A i my trzej, go¶cie z WK£ „Jeleñ” z Krynicy-Zdroju ;dr Wac³aw Bagiñski, Andrzej Wawszczak i ja to pisz±cy, tak go¶cinnie przyjêci przez Kolegów z „Kniei” w dzieñ odjazdu zebrali¶my siê przy kapliczce aby podziêkowaæ za udane ³owy ,prosz±c o szczê¶liwy powrót do domu. By³ z mami i Zdzis³aw i nawet przez my¶l nam nie przesz³o, ¿e s± to ostatnie chwile– wyje¿d¿ali¶my na noc – spêdzone ze Zdzis³awem i Piotrem . Przecie¿ umówili¶my siê za rok, na sierpniow± pe³niê ! Zadzwoñcie jak dojedziecie! G³o¶no pokrzykiwa³ Zdzis³aw , gdy Andrzej w³±czy³ pierwszy bieg w drodze do domu, a w po¶wiacie jasno o¶wietlonej kapliczki sta³ ON mój i nasz -Przyjaciel , machaj±c rêk± na po¿egnanie a obok Niego, Pan Piotr który równie¿ nas serdecznie pozdrawia³ .

Wrócili¶my szczê¶liwie do domu, o czym natychmiast powiadomi³em Zdzis³awa. Potem co pewien czas kontaktowali¶my siê za pomoc± internetu licz±c dni do ponownego spotkania tam w waniorowskich uroczyskach . W trakcie jednej z rozmów tu¿ przed ¶wiêtami Bo¿ego Narodzenia dowiedzia³em siê,¿e Zdzis³aw ma problemy oddechowe , zreszt± by³o to wyra¼nie s³yszalne w czasie rozmowy . Zosta³ hospitalizowany ,podleczony i wys³any do sanatorium . Wróci³ ca³kiem rze¶ki mawiaj±c, ¿e teraz nie bêdzie tylko je¼dzi³ z Andrzejem , a bêdzie chodzi³ , a nawet biega³ . Nadszed³ luty 2009 r. choroba ponownie zaatakowa³a. Synowa Miros³awa pod nieobecno¶æ syna Wojtka ponownie umie¶ci³a ukochanego Te¶cia w tym samym szpitalu w Szczecinie. Rozmawia³em z nim dwukrotnie i znowu wynika³o ,¿e jest dobrze, ¿e ju¿ jutro najdalej pojutrze … A¿ tu w niedzielê rano, 22 lutego 2009 r., otrzymujê telefon od syna kolegi mieszkaj±cego w Szczecinie, który z dr¿eniem g³osu powiedzia³ tylko jedno zdanie „ Zdzisiek Wilk nie ¿yje „ I wtedy przypomnia³o mi siê to ubieg³oroczne smutne po¿egnanie , tam w Waniorowie. Przed zamglonymi ³zami oczyma stan±³ mi ON stoj±cy w blasku po¶wiaty kapliczki , machaj±cy nam na po¿egnanie . W marcu za¶ – pewnie Zdzis³aw, wszak przyja¼nili siê – zaprosi³ Piotra Buniowskiego, steranego ¿yciem Sybiraka na Niebiañskie niwy. Odesz³y z tego ¶wiata dwie osoby , osoby o których mo¿na mówiæ tylko z wielkim szacunkiem.

Nie przypuszcza³em, ¿e moje ¿artobliwe opowiadanie z pobytu tam w 2008 r.w Waniorowie zatytu³owane„Smutny klangor ¿urawi”, tak szybko przerodzi siê w ¿a³obny ich klangor, ale te¿ wiem ,¿e z wiosn± -swoimi odwiecznymi szlakami powróc± do swoich gniazd, by swoim dono¶nym hejna³em obwie¶ciæ , nadej¶cie wiosny i pocz±tek nowego ¿ycia – ¿ycia którego nie zobacz± ju¿ oczy Przyjació³ ; Zdzis³awa i Piotra .

Gwintowka
Krynica-Zdrój 22 marca 2009 r.
autor: gwintowka
Wydrukuj Wydrukuj

 
O nas kontakt Kontakt reklama Polityka prywatno¶ci Reklama strona g³ówna Strona g³ówna
Copyright © 2002 - 2024 knieja.pl.