Nie musiałeś pisać bo nie zrozumiałem
W lesie bywam 3 razy w tygodniu więc ekhem -.-"
Pozwole sobie tutaj przytoczyć bardzo mądry post znajomego z forum
"Przyjmując górną granicę liczebności i założenie, że jedna wataha zabija średnio jedno duże zwierzę (łoś, jeleń, dzik lub sarna) co 3 dni (w rzeczywistości rzadziej, w lecie spora część diety to gryzonie, płazy a nawet owady), wychodzi, że wilki zabijają rocznie nieco ponad 18 tysięcy sztuk grubej zwierzyny.
Tymczasem dodając liczbę zwierząt ww. gatunków zabitych przez myśliwych w województwach, gdzie wilki występują w miarę licznie (podkarpackie, podlaskie, warmińsko-mazurskie, lubelskie), nawet z tych zaniżonych (tzw. "szacunkowych") statystyk otrzymujemy fantastyczną liczbę 195284.
Wynika z tego, że zmniejszenie odstrzału o niecałe 10% zrekompensowałoby z nawiązką wszystkie straty z, cytując za myśliwymi, "rzezi dokonywanych przez wilki"... "
Po zatym mówisz że wilki atakują owce bo inne zwierzęta wytłukły. Otóż to wy je wytłukliście. I mówisz że jeleń nie ma szans w śniegu z wilkiem, a jakie ma szanse stojąc 50 metrów od myśliwego który ma już go na celowniku? No właśnie
Jeśli szukasz organizacji która zapobiega ginięciu zwierząt to masz pod nosem LP o ile wiesz co ten skrót znaczy. LP sprowadza zwierzęta, wy też, ale wy poto do nich strzelać. Jakoś tak zapobiegacie ginięciu gatunków że jest ich coraz mniej( idealny przykład to zające których populacja jest w katastrofalnym stanie) Jak patrze na liczebność zwierzat w latach 80 a teraz to płakać mi się chce