Tak się jakoś złożyło,że niebyt czesto zaglądałem na to Forum, ale jak raz aktualnie zainteresował mnie temat wilka jako, że mamy z nim w naszych łowiskch do czynienia od zawsze. Wyjaśniam,że podobnie jak Kolega Cyzio jestem - czy sie to komuś podoba czy nie, za rozważną regulacją populacji wilka w naszym kraju naukowo udowodnioną. Nie bedę jednak polemizował z " inaczej myślącymi", to jednak zamieszczę poniżej pewne piękne, ale i dość makabryczne zdarzenie łowiekie Oto ono:
"(...) Jest też w tym poważnym „wilczym” problemie trochę okrutnego romantyzmu. – Pewnego wieczoru pięknej i już zaśnieżonej listopadowej pełni księżyca, postanowiłem zasiąść na lisa przy resztkach łani zabitej przez wilki kilka dni temu. Około godziny dziewiętnastej, gdzieś od granicznej góry Lackowa w Beskidzie Niskim,. w obwodzie łowieckim 238 usłyszałem pojedynczy wilczy zew. Po chwili z uroczyska Mrokowce, gdzieś z okolicy paśnika odpowiedział mu jeden, potem drugi i trzeci, by przerodzić się w kilkuminutowy przejmujący, napawający grozą koncert. Przejmujący a jednocześnie piękny. Uczucie jakie ogarnia samotnego człowieka – nawet ze strzelbą, tam w kniei, przy pełnym blasku księżyca i śnieżnej scenerii – nie ma w sobie porównania z niczym mi znanym, i ja długoletni myśliwy będący już na zachodzie życia, całym swoim jestestwem chcę, a wręcz pragnę i żądam od możnych tego świata, zachowania tych cudów natury, nie tylko na resztę moich dni, ale dla moich synów i wnuków. Dla pseudo ekologów również. „ Panie odpuść im bo nie wiedzą co czynią”.
Nazajutrz przyszło mi uzupełniać karmę i sól, właśnie w paśniku w uroczysku Mrokowce. W pobliżu paśnika trafiłem na istne pobojowisko. Zryty racicami jeleni, wymieszany z farbą śnieg, a na nim resztki – niewiele tego – ot dwie raciczki cielęcia, kawałek skóry, a trochę dalej nad brzegiem potoku znajduję niedojedzone resztki łani. Trochę żeber, sterczące ze śniegu badyle, kręgosłup, oderwany od reszty nienaruszony łeb, a powyżej na skraju świerkowego nalotu – jeszcze ciepłe, jeszcze pachnące psim odwiatrem cztery legowiska. Zrozumiałem! Dla mnie ten wczorajszy wilczy koncert był piękny, w swoim rodzaju, bo dla będących w pobliżu paśnika jeleni lub saren zwiastował paniczny strach, kaźń, lub jej zapowiedź, a dla swoich pobratymców z Lackowej – ostrzeżenie – my tu jesteśmy, to nasze terytorium łowieckie.
(...) No cóż – czy byliśmy, czy jesteśmy źli na oną wilczą watahę? Nie – wprawdzie nieco smutni, ale rozumiemy aż nadto dobrze prawa natury. Przecież one też wychowują swoje szczeniaki zwane w naszej gwarze; wilczkami albo wilczętami, czasem wilczakami lub wilczukami i nic nie są winne, że stworzono je drapieżnikami. …
Darz bór