przez kopik » 14 lipca 2009, 15:06
Niestety, będąc ostatnio w "Empiku" zobaczyłem ostatni egzemplarz "polowaneczka". Wahałem się długo ale widząc, że to ostatni egzemplarz postanowiłem go zabrać z półki. Zanim wróciłem do domu przeczytałem wstęp w którym autor sam przyznaje, że to nie jest książka dla myśliwych. Po powrocie do domu przeczytałem ją dosyć szybko, chociaż to nie było łatwe gdyż autor skupia się na powtarzaniu tego samego co najmniej kilka razy. I posługuje się metodą " kopiuj wklej" , co podkreślają również krytycy. Autor uważa nas za psychopatów i porównuje do pedofili, którzy wmawiaja sobie, że kochają przyrodę i zwierzęta. Dużą część książki zawierają komentarze z forum gdzie wypowiadają się zarówno myśliwi i zwolennicy jak i przeciwnicy łowiectwa. Pan M. atakuje nas pod każdym względem, nawet to, że współczesne łowiectwo to gospodarka a nie łowiectwo sprzed kilku wieków uważa za złe. Uważa że zabijanie zwierząt w każdej postaci jest złe. Uważa, że osoby które zajmują się truciem szczurów na zsypach śmieci i w piwnicach maja więcej godności gdyż nie śpiewają przy tym i nie tańczą.
Książka dziwna i nie godna czytania, odradzam bo ma się kaca po jej przeczytaniu gdyż Pan M. twierdzi, że Łowiectwo za kilkadziesiąt lat przestanie istnieć. W wielu miejscach ma rację, ale w ogromnej mniejszości nam ubliża, poniża nawet nasze czasopismo (Brać Łowiecką).
Niestety Pan Matkowski pisząc tą książkę opisuje w zasadzie polowania dewizowe, bo z tego co wywnioskowałem jako tłumacz tylko w takich brał udział, a sami wiemy jak wyglądają ter polowania i po co Dewizowcy przyjeżdżają ( Ku.....i, wóda, strzelanie i najlepsze trofea) niszcząc tym samym nasze dobre imię, imię polskiego łowiectwa. Wśród nas jest wielu złych, ale nie zasługujemy na takie poniżanie. My polujemy i jemy to mięso a nie ucinamy głowy i zostawimy tusze w lesie. Pan M. pisze, że rzadko strzelona zwierzyna zostaje od razu na miejscu gdyż tylko strzał w kręgosłup i w głowę ( w którą nie strzelamy ponoć żeby nie zniszczyć trofeum) gwarantuje brak cierpienia a reszta zwierząt leży w krzakach i godzinami kona.
Poza tym zauważa, że na forach na początku zaciekle bronimy swych racji a później inicjatywę przejmują ci dobrzy - przeciwnicy łowiectwa. Gdyż jak pisze autor dobro zawsze wygrywa nad złem.
Pisze również, że pojawia się światło w tunelu gdyz coraz więcej jest wegetarian którzy przeciwni są zabijaniu zwierząt.
Tylko tyle.
Darz Bór